Złota Sudecka Jesień

 

 

            Jak co roku jesienią, skrzyknęli się wojskowi turyści aby pójść tam „gdzie ich jeszcze nie było”. Ponieważ w imprezie wzięli również udział członkowie naszego Klubu, stąd ten reportaż z udziału w złazie. Tym razem los padł na Góry Izerskie. Wysunięte najbardziej na zachód polskie góry - należące do Sudetów. Najczęściej „przebiegiwane” przez turystów ze względu na ich „płaskowyżowy” charakter. Najczęściej bywa tak, że mając w perspektywie koniec wędrówki jakim jest Świeradów, „zaliczamy” ostatnie kilometry głównego szlaku sudeckiego. W ostateczności nocujemy w schronisku „Na Stogu Izerskim”. A jest to niezmiernie ciekawe i jedyne w swoim rodzaju pasmo górskie.  Zarówno po polskiej jak i czeskiej stronie brak jest eksponowanych wzniesień porównywalnych chociażby z pobliskimi Karkonoszami. Jak wspomniałem, jest to najdalej na zachód wysunięta grupa górska Sudetów Zachod­nich opadająca stromym uskokiem ku Bramie Łużyckiej. Na terenie Polski znajduje się wschodnia część tych gór, zaś pozostała – zachodnia - w Czechach. Polska część Gór Izerskich składa się z Grzbietu Kamienickiego, Obni­żenia Świeradowa, Wysokiego Grzbietu i Doliny Izery.

Na północy Góry Izerskie przechodzą w Pogórze Izerskie na linii Czerniawa Zdrój, Krobica, Gierczyn, Przecznica, Proszowa, Chromiec, Kopaniec i od wschodu wcinają się w Kotlinę Jeleniogórską; od południowego wschodu wzdłuż doliny rzeki Kamienna i poprzez Przełęcz Szklarską (886 m) graniczą z Karkonoszami. Od południa i połud­niowego wschodu granicą polskiej części Gór Izerskich jest granica państwa. Naj­wyższym szczytem jest Wysoka Kopa 1126 m n.p.m.  położona w Wysokim Grzbiecie. W Czechach najwyższe wzniesienie to Izera (1124 m npm).

Ważniejszymi rzekami wypływającymi w Górach Izerskich są: Nysa Łużycka, Izera, od której wzięły nazwę góry, Kamienna i Kwisa. Nysa Łużycka i Izera biorą początek w Czechach i na pewnych odcinkach stanowią polską granicę pań­stwową z Niemcami i Czechami. Nysa Łużycka, Kamienna i Kwisa należą do zle­wiska Morza Bałtyckiego, natomiast Izera - Morza Północnego.

Ze względu na swe położenie Góry Izerskie należą w Sudetach do obszarów z największą ilością opadów zarówno w okresie letnim, jak i zimowym. Klimat należy również do najchłodniejszych. Góry Izerskie zbudowane są z granitów, gnej­sów i łupków krystalicznych. Łupkom towarzyszą wapienie,  amfibolity  i kwarcyty. Budowa oraz w/w duże opady, powodują, że Izerski płaskowyż pokryty jest torfowiskami.

            Naszą bazą było wciśnięte pomiędzy Sępią Górą a Stóg Izerski uzdrowisko – Świeradów Zdrój. Po sześćsetkilometrowej  podróży dotarliśmy na miejsce i zamieszkaliśmy w pensjonacie „Beata” – nieopodal głównego domu zdrojowego. Po rozlokowaniu się i odpoczynku, rozpoczęliśmy nasze izerskie wędrowanie.

Pierwszy dzień – rozruchowy. Wychodzimy z Rozdroża Izerskiego pod kopalnią „Stanisław”. Omijamy najwyżej położoną  w Europie Środkowej kopalnię odkrywkową trawersując zbocze Wysokiej Kopy docieramy do Rozdroża pod Kopą. Tutaj odpoczynek. Wymiana uwag na temat krajobrazu . A jest o czym rozmawiać. Jeszcze dziesięć lat temu nie było tu lasu. Lasy izerskie wyginęły w latach 1975 – 85. Przyczyn było wiele. Pierwsza i najważniejsza to wprowadzona jeszcze w XIX w. monokultura. W miejsce pierwotnej bukowo – jaworowej puszczy sudeckiej nasadzono nowe, szybko rosnące świerki bawarskie. Wszystko by się udało gdyby nie „wielkie budowle socjalizmu” w Turoszowie, Hirschfelde i Libercu. Wszystkie trzy państwa się dołożyły po równo. Świerk jako drzewo iglaste kumulując w swoich igłach wszelką truciznę musiał umrzeć. Gdyby to były drzewa liściaste, zrzucające co rocznie swoje liście, to najprawdopodobniej było by inaczej Teraz na szczęście możemy podziwiać nowy las z przewagą modrzewia z domieszką buka. Las ma ok. 20 lat więc jest całkiem spory. A i widok na dolinę Kwisy ze Świeradowem i niedalekim Pogórzem Izerskim jest całkiem ładny. Ładny widok jest też na Stóg Izerski i Smrek.

 

 


 

 

 


Rozdroże Izerskie. Początek wędrówki po Górach Izerskich

 

 

 

Po odpoczynku schodzimy w kierunku „Chaty Górzystów”. Jest to schronisko położone na Torfowisku Izerskim. Stąd widać szczyt Izery (po Czeskiej stronie) oraz ładny widok na zachodnią część Karkonoszy z Mumlawskim Wierchem. Niedalekie turystyczne przejście graniczne, oraz doskonałe drogi dojazdowe (szutrowe i asfaltowe) powodują, że do schroniska dociera wielu czeskich kolarzy. Samo schronisko ma swoją duszę. Urządzone jest prymitywnie ale ze smakiem. Jest to jedyny budynek po istniejącej tu w 1945r wsi Gross Iser. W obecnym budynku schroniska istniała niegyś szkoła wiejska. Dookoła łąki i torfowiska. Po dawnych budynkach pozostały jedynie fundamenty. Jak wyglądała dawna wieś możemy zobaczyć na zdjęciach w sali jadalnej budynku schroniska. Po odpoczynku i posiłku (genialne naleśniki) idziemy dalej ku Drwalom – też byłej osadzie leśnej. Droga niezbyt męcząca, tak jak w Kampinosie. A że przy wspaniałej pogodzie – tym milej. Z Drwali schodzimy za znakami niebieskimi do Świeradowa. Wychodzimy przy Domu Zdrojowym. Podziwiamy piękną dziewiętnastowieczną halę spacerową. Pijemy oferowaną wodę mineralną i... do domu. Jutro kolejna wycieczka.

 

 

 

 

 


 

 


Chata Górzystów

 

 

Jest „jutro” we łbie trzeszczy – chyba halny. Jedziemy na Zakręt Śmierci. Jesteśmy. Podziwiamy wspaniałą panoramę Karkonoszy. Stąd widać całe polskie Karkonosze. Jest to jeden  z kilku „Złotych widoków”. Oglądamy panoramę. Widzimy „mur halniakowy” (stąd boli głowa) i przepowiadam jutro deszcz. Wieje jak diabli ale jest ciepło. Idziemy. Po drodze coraz częściej znajdujemy grzyby. Są wspaniałe (sitaki, podgrzybki i prawdziwki). Powoli wspinamy się pod Czarną Górę i Wysoki Kamień. Na Wysokim Kamieniu trwa odbudowa schroniska, które tu istniało jeszcze w 19662r.  Jako małoletnie pacholę nieraz tu przychodziłem. Na ww miejscu bufet (Panie jesteś Wielki) oraz budynek  w stanie surowym. Jak mnie zapewniono, w przyszłym roku w budynku będzie „ogólnodostępna sala odpoczynku”. Trzymamy za słowo. Z tarasu przepiękny widok na Karkonosze. Widać wszystko jak na dłoni. Po odpoczynku i obowiązkowej sesji zdjęciowej idziemy dalej. Wędrówka nie przysparza trudności. Dalej już tylko przysłowiowe „kilometry” Po drodze mijamy Zwalisko (piękne skałki). Stąd widok na Kopalnię „Stanisław”  - okazja dla poszukiwaczy skarbów, a za nią  Wysoka Kopa (najwyższy szczyt Gór Izerskich) i dalej Rozdroże pod Kopą. Stąd posuwamy się dalej na zachód. Idziemy przez uciążliwe torfowiska (ścieżki skutecznie rozjeżdżone przez fanów enduro). Skacząc z kępy na kępę dochodzimy do Polany Izerskiej z przysiółkiem Drwale. Stąd bardziej ambitni poszli na Stóg Izerski.  Ci bardziej uchodzeni – starą ścieżką – do Świeradowa.

 

 


 

 


Kopalnia kwarcytu ......

 

 


 

 


.......I jej skarby

 

 

Jako się rzekło - następny dzień był dniem po halnym. Lało. W związku z powyższym kierownictwo postanowiło, że będzie to „dzień dobroci dla nóg”. Pojechaliśmy na czeską stronę do Frydlandu. Piękne powiatowe miasteczko z jeszcze piękniejszym zamkiem. Zamek położony na skale bazaltowej jest udostępniany do zwiedzania tylko z przewodnikiem. Tym razem spotkała nas miła niespodzianka. Przewodnikiem był Polak. Dał nam wspaniałą lekcję historii. Blisko cztery godziny zwiedzania bez odpoczynku. Nachodziliśmy się setnie. Ale naprawdę było warto! Ciekawostką jest fakt, że zamek nigdy nie został obrabowany. Nawet w 1945r. wyzwolicielska armia niczego tam nie ruszyła. Oprócz zamku warto zwiedzić samo miasteczko. Mimo deszczu, który lał, starówka i kościół parafialny sprawiały bardzo miłe wrażenie.

 

 


 

 


Frydland – zamek

 

 

Wreszcie przestało padać i postanowiliśmy następnego dnia przejść ze Świeradowa do sąsiadów – do czeskiego uzdrowiska Laznie Libwerda. Jak pomyśleliśmy tak zrobiliśmy. Rano wypiłowaliśmy tzw „drogą potu” na Stóg Izerski. Stąd piękna panorama doliny Kwisy oraz widok na Pogórze Izerskie. Jeszcze górą przelatują pozostałości chmur frontowych. Jest bardzo zimno. Odpoczywamy w schronisku. Sprawia bardzo korzystne wrażenie. Widać rękę gospodarzy. Po odpoczynku idziemy dalej do leżącego nieopodal przejścia turystycznego na Smreku. Tutaj przykra niespodzianka. Jeżeli po polskiej stronie mieliśmy ładną pogodę to tutaj ugrzęźliśmy we mgle z opadem lodowej krupy. Ale nic to. Poszliśmy dalej ku Palicznikowi pozostawiając na później piękne widoki z wieży widokowej na Smrku (po czeskiej stronie). Na Palicznik doszliśmy bez większych przeszkód. Podczas wędrówki przetarło się na dobre. Punkt widokowy na granitowej skale uraczył nas pięknym widokiem. Stąd widok na Hejnice położone w dolinie Smedy. Obok, po prawej widać cel naszej

 


 

 


Nic dodać. Rozgrzaliśmy się

 

 

 


 

 


Ta sama droga. Widok z góry na Świeradów.

 

 

wędrówki - Laznie Libwerda z największą w Europie beczką, w której mieści się restauracja. Po drodze dostaliśmy wiadomość od naszego kierowcy, abyśmy się nie śpieszyli „bo grzybów dużo, a on ma tylko dwie ręce”. Istotnie nam też pogoda się poprawiła, widoki z Palicznika były piękne. Odsłonił się również Smrk z wieżą widokową. Zaświeciło też słonko. Zrobiło się bardzo przyjemnie. Zaczęliśmy schodzić doliną Hajnego Potoku do Lazni. Dalej było już bardzo prosto i miło. A z dołu widok na pięknie oświetlone skały Palicznika, Fryddlandskich Cimburzi i Orzesznika. Te ostatnie będą niebawem naszym celem.  Zgodnie z prośbą naszego

 


 

 


Schronisko na Stogu Izerskim

 

 

pana Michała do parkingu doszliśmy tak żeby grzybów zebrał jak najwięcej. Zresztą widoki były tak piękne. Patrzyliśmy od dołu na trasę naszej wycieczki. Palicznik – pięknie oświetlony popołudniowym słońcem. Po prawej  również oświetlone Fridlandskie Cimburzi oraz Orzesznik. Tam będziemy w przyszłości. Przed nami tylko pozostał powrót do Świeradowa...

 

 


 

 


Palicznik – widok na Henice

 

 


 

 


Palicznik – widok z Lazni Libverda

 

 


 

 


Laznie Libverda – największa beczka w Europie

 

 

Kolejny dzień to wędrówka przez rezerwat Skalny Hrad do Hejnic. Trasa wiodła tzw „Izerską Magistralą” z Albrechtic u Frydlandu. Jest o nowa nazwa szlaku i warto ją zapamiętać. Albrechtice są położone na przełęczy niedaleko Liberca. Stąd zielony szlak wyprowadza nas na wschód na Szpicak. Tutaj znajdujemy wspaniałe formy skalne. Warto dodać, że obecnie szlak w rezerwacie jest poprowadzony nieco inaczej niż na mapach sprzed 2006r. Rezerwat skalny ze Skalnym Hradem znajduje się na zboczach Szpicaka. Aby wejść na szczyt, należy wejść na szlak żółty, który ponownie dociera do zielonego po zejściu ze Szpicaka. Obydwa warianty są jednakowo ciekawe. Niektórzy przeszli obydwa. Po zejściu z rezerwatu przy Chacie Halismanka, dalej udaliśmy się starą pątniczą drogą do Hejnic. Szlak ma swój koniec przy klasztorze w Hejnicach. Sam klasztor sprawia wielkie wrażenie. Fundowany przez właścicieli frydlanckiego zamku ma kilkusetletnią historię. Sam klasztor w obecnej formie został wybudowany na przełomie XVII i XVIII w. Ma ciekawą historię. Był i jest miejscem kultu Maryjnego. Był i jest miejscem pielgrzymek ludności Czech, Saksonii i Śląska. W latach pięćdziesiątych XX w. był miejscem internowania czeskich księży i zakonników, którzy narazili się ówczesnej władzy. Klasztor jest położony w centrum Hejnic u podnóży Frydlanckich Cimburzi i Orzesznika, które górują nad miastem. Przez ostatnie dni Hejnice stały się naszą bazą wypadową. Z Hejnic widać inny charakter czeskich Gór Izerskich. Stąd niemal „tatrzańskie” widoki na górujące nad miasteczkiem wzniesienia. Piękna pogoda oraz tutejsze atrakcje podzieliły uczestników. Jedni – pragnący mocniejszych wrażeń „zdobywali” w/w szczyty i okoliczne wzniesienia (łącznie z Izerą), inni szukali estetyki, ciszy i skupienia w murach klasztornych. Inni jeszcze oddali się poszukiwaniom grzybów. Zbierano już tylko podgrzybki i borowiki. Ostatnie trzy dni wynagrodziły nam poprzednie niedogodności związane z dokuczliwym wiatrem zimnem i deszczem. Piękna bezchmurna i bezwietrzna aura rozleniwiła nas. Słońce wyzłociło góry. Zachwytom nie było końca. Przyrzekliśmy sobie, że ponownie tu wrócimy.

Imprezę należy uznać za naprawdę udaną. Organizatorzy - Oddziałowa KTG przy Domu Wojska Polskiego jeszcze raz potwierdziła, że w organizowaniu wycieczek górskich nie ma sobie równych! Złazem kierował Tomek Stępniak a „matkowała” i wszystkim się martwiła Ela Wiercińska. Jeszcze raz wielkie dzięki i prosimy o jeszcze.

 

 

                                                                  Jacek Gołębiowski

„zapraszamy do galerii zdjęć”