CHOCHOŁOWSKA 2014

 

      Przełom 2013 i 2014 roku przedstawiciele i sympatycy Stołecznego Klubu Tatrzańskiego spędzili w jednym z najpiękniejszych zakątków Tatr, jakim jest Dolina Chochołowska. Kilkunastoosobową grupę, podtrzymującą tę blisko 30-letnią tradycję klubową, tworzyli: Viola i Tomek Ciągała, Hanka i Jacek Krukowscy, Ewa i Andrzej Szpocińscy, Ela Suwara, Ewa i Lech Śliwowie, Ewa Wasiak oraz Kasia i Marcin Gajewscy, Halina Galicka, Ania i Maciek Sulikowscy, Ryszard Wrona z żoną Elżbietą.

      Po czterech dobach ciągłego deszczu, jaki padał prawie w całym kraju tuż przed Bożym Narodzeniem, zima w Tatrach była dla wszystkich miłym zaskoczeniem. W Dolinie Chochołowskiej słychać było dzwoneczki sań mknących w śnieżnej zadymce, gałęzie świerków uginały się pod ciężarem śniegu, strumień w Dolinie w wielu miejscach był zamarznięty, śnieg skrzypiał pod butami. Sama radość! Słońce z trudem przebijało się przez chmury, z których sypał śnieg „puszysty, biały, miękki”.

      Śnieżna i mroźna aura nikogo nie zatrzymywała w schronisku. Codziennie na szlaki wyruszali „zdobywcy szczytów”, którym nie oparły się: Grześ, Wołowiec, Trzydniowiański Wierch, Czubik, Przełęcz Iwaniacka, Ornak i Rakoń. Szlaki, miejscami oblodzone, niestraszne były tylko tym, którzy szli w rakach a przynajmniej w raczkach. Brak tego zabezpieczenia na butach bywał groźny w skutkach, na szczęście nie w naszej grupie. Piękno zimowych wędrówek chwilami zasmucał widok skutków huraganu, jaki przeszedł przez Tatry w noc wigilijną ubiegłego roku. Na zboczach gór, w wielu miejscach, wciąż leżą drzewa powyrywane z korzeniami, a dużo wśród tych, które ostały się, nie ma korony.

      Wieczór sylwestrowy zgromadził nas wszystkich na wspólnej kolacji. Królowały kolorowe, apetyczne kanapki, których było ponad sto. Wśród słodkości prym wiodły pyszne pierniczki upieczone przez Anię. Toasty miały charakter dziękczynnych za kończący się rok i życzeniowych, aby następujący Nowy Rok 2015 był lepszy niż odchodzący, a przynajmniej nie gorszy. Nie zapomnieliśmy o koleżankach, które nie mogły być z nami - o Joasi Konopskiej i Basi Sęktas. Do obu wysłaliśmy kartki z widokiem Chochołowskiej, pozdrowieniami i życzeniami Dosiego Roku!

      Scena, kiedy to „wszyscy wszystkim ślą życzenia” miała miejsce, jak co roku, na Przełęczy Bobrowieckiej. W świetle pochodni i przy strzelających korkach szampana składaliśmy życzenia sobie, bliskim i znajomym. Po powrocie do schroniska kilkoro spośród nas przetańczyło kilka godzin Nowego Roku 2015 na schroniskowym balu sylwestrowym.


      Ewa Wasiak

      Warszawa, 6 stycznia 2015 roku