Na Turbacz krótki wypad czyli Gorce w deszczu i we mgle
Długi weekend czerwcowy to wymarzony czas na szybki
wypad w góry. A więc prędka decyzja, wsiadamy do pociągu do Krakowa, stamtąd do
Chabówki i jesteśmy u podnóża Gorców. Z samego rana plecaki na ramiona i w
drogę.
Na początek czarnym szlakiem z Rabki Zdroju-Plasówki na
Maciejową. Jest pięknie i słonecznie choć parno i duszno, liczymy na ładną aurę
i widoki ale niestety pogoda w górach zmienną jest co każdy wie.
Póki co roztaczają się piękne widoki. Tu panorama na Beskid
Wyspowy w kierunku północy.
Pierwszy postój na trasie. Świetnie znana turystom Bacówka
PTTK na Maciejowej a właściwie pod Maciejową bo sam szczyt mija się nieco
wcześniej idąc od strony Rabki. Schronisko jest położone na polanie Przysłop.
Jego powstanie w latach 70-tych ubiegłego wieku łączy się z ideą utworzenia w
polskich górach sieci niewielkich schronisk górskich przeznaczonych dla osób
uprawiających turystykę kwalifikowaną. Inicjatorem ich stworzenia był znany
działacz turystyczny Edward Moskała. Skromniejsze warunki, mniej miejsca, ograniczony
zakres wyżywienia ale za to niepowtarzalny klimat. To cechy bacówek PTTK w
zamyśle ich twórców. Co z tego pozostało dziś… ?
Maciejowa słynie z pięknych widoków. Tatry, Beskid Żywiecki i
Wyspowy widać w całej okazałości ale wtedy gdy jest dobra widoczność. Nam nie
dopisała. Zbliżająca się od zachodu burza z deszczem przysłoniła tymczasem
widoczny z daleka Masyw Babiej Góry. Ulewa siecze dolinę Raby i zbliża się w
naszą stronę.
Pomruki burzy coraz bliżej. Liście brzozy zaczynają
niepokojąco drgać na wietrze. Z daleka widać turystów umykających przed
nadchodzącą nawałnicą. Trzeba podjąć szybko decyzję. Ścigać się z deszczem i
gnać co tchu na Stare Wierchy czy przeczekać w bacówce. Pierwsze krople wody
rozwiewają a właściwie rozmywają wątpliwości. Zostajemy póki co w schronisku.
Gdy deszcz mija podejmujemy naszą wędrówkę w stronę Turbacza.
Słońce się pokazuje jeszcze na jakiś czas. Oto jedna z podmokłych polan
porośniętych gęstymi trawami zroszonymi niedawną ulewą.
Świerki czasem odkrywają niewielkie prześwity gdzie wprawne
oko dostrzeże odległy horyzont.
Po godzinnej wędrówce z Maciejowej zbliżamy się do kolejnego
schroniska na Starych Wierchach.
Schronisko na Starych Wierchach widziane od strony zachodniej
i…
…wschodniej. Schronisko było wybudowane już w latach 30-tych.
W czasie wojny jak wiele tego typu obiektów uległo zniszczeniu i było świadkiem
walk partyzanckich z okupantem. Obecny budynek wzniesiono dopiero pod koniec
lat 70-tych w miejsce wcześniejszego schronu, który nie zaspokajał potrzeb
turystów. Dziś oferuje pełny zakres usług. Jadalnia jest mała ale za to kuchnia
dobra. Polecam zwłaszcza chłodnik. Jak jest za ciasno w środku można wyjść na
zewnątrz rozlokować się na ławach przynajmniej jak dopisuje aura.
Niedaleko za Starymi Wierchami wita nas Gorczański Park
Narodowy.
Ciemne chmury cały czas przypominają, że pelerynę trzeba mieć
w pogotowiu i nie należy dać się zwieść słońcu.
Główny szlak beskidzki wiedzie na tym odcinku granicą parku
narodowego. Leśna zieleń wyraźnie nabiera mocy. I te jakże charakterystyczne
dla Gorców polany porosłe krzaczkami czarnej jagody a właściwie borówki bo tak
ją nazywają Górale.
Powoli zbliżamy się do Turbacza. Już za chwilę nieźle będzie
lało z nieba.
W strugach deszczu podchodzimy na sam wierzchołek najwyższego
szczytu Gorców. Ścieżki zamieniają się w rwące strumienie o barwie kawy
zbożowej, w butach chlupie coraz bardziej a na górze cóż…padać przestaje ale
panoramy zasnuwa mgła. Taka bywa beskidzka aura.
I docieramy do schroniska na Turbaczu. Przedstawiać go z
pewnością nie trzeba. Obecny budynek oddano do użytku w latach1957-1958.
Wcześniej pierwsze schronisko zlokalizowane na polanie Wisielakówka istniało w
latach 1925-1933 ale niestety spłonęło. W jego otwarciu uczestniczył największy
syn ziemi gorczańskiej pisarz Władysław Orkan, którego imię nosi obecne
schronisko na Turbaczu. Drugi budynek zbudowany w latach 30-tych spotkał ten
sam los co pierwsze schronisko na Starych Wierchach – został zniszczony w
czasie walk podczas II wojny światowej a był ważnym punktem na szlaku kurierów
i oparciem dla partyzantów.
Zazwyczaj stąd rozciąga się bodaj najpiękniejsza w Beskidach
panorama Tatr. Niestety widać niewiele. To zdjęcie zrobiłem i tak gdy już
przestało siąpić i widać przynajmniej majaczącą rówień Kotliny Nowotarskiej w
okolicach Łopusznej i Waksmundu.
Widoczny na północnym-wschodzie szczyt to Kudłoń. Pierwotnie
zamierzaliśmy udać się właśnie tam ale deszcz pokrzyżował nasze plany. Gdy w
późniejszych godzinach przestało padać i można było wyjść przed schronisko
niedoszły cel wycieczki chociaż uchwyciłem w obiektywie. Widoczna z lewej
polana to Hala Długa. Przez nią biegnie dalej główny szlak beskidzki w kierunku
Kiczory, Lubania, Krościenka i dalej…
Stoję przed drewnianą bramą koło schroniska z widokiem na
masyw Kudłonia choć tu przysłoniętym przez filar.
Rano znowu na przemian mży i pada. Powoli schodzimy z Turbacza
niebieskim szlakiem w kierunku Koninek i Poręby Wielkiej. Przed nami widok w
kierunku północnym.
Schronisko na Turbaczu widoczne z dołu.
Pada. Peleryny są nieodzowne. Wędrujemy w dół przez leśną
porębę.
Docieramy na nieodległą Halę Turbacz gdzie znajduje się tak
zwany Szałasowy Ołtarz. W tym miejscu ks. Karol Wojtyła, późniejszy papież św.
Jan Paweł II, odprawił mszę dla swoich studentów i przyjaciół, z którymi
wędrował przez polskie góry. Tam gdzie udokumentowano przebieg tras, które
przemierzył w młodości Karol Wojtyła wyznaczono szlaki papieskie. Jeden z nich
wiedzie właśnie tędy.
W 50 rocznicę tamtej mszy świętej wystawiono ten pamiątkowy
kamień.
Portret Ojca Świętego zdobi jedną ze ścian Szałasowego
Ołtarza.
W pochmurny dzień nie zobaczymy w górach rozległych widoków
ale snujące się po halach i lasach siwe mgły mają swój niepowtarzalny urok i
stwarzają nostalgiczny nastrój.
Osnuta mgłą rozległa polana w kierunku niewidocznego lecz
bliskiego Czoła Turbacza.
Widok z Hali Turbacz w kierunku Doliny Kamienicy.
W drodze na Suchy Groń mijamy Polanę Średnie. Według
miejscowej legendy raz do roku jesienną nocą Święty Mikołaj zbiera przy ognisku
wszystkie wilki z okolicznych gór i ustala ile mogą one w nadchodzącym roku
porwać owiec i leśnej zwierzyny a czyni tak dlatego, że jest opiekunem zwierząt
i pasterzy. Pobliskie tereny słyną z licznych podań i legend, o skarbach
ukrytych przez zbójników w grotach i pilnowanych przez biesy bądź ziemne duchy,
które z góralska są nazywane pankami, dzielnych harnasiach i czarownikach.
Najsłynniejszym z nich jest bez wątpienia Tomasz Chlipała zwany Bulandą, znachor
i czarodziej, któremu przypisuje się różne niezwykłe dokonania. Był postacią
autentyczną. Pochodził ze Szczawy a mieszkał z rodziną w niedalekim Lubomierzu
ponad sto lat temu.
Szczyt Suchego Gronia widoczny z Polany Średnie.
Oto okaz Ciemiężycy Zielonej, której duże skupisko występuje
na Polanie Średnie. Jest to roślina lecznicza lecz przedawkowana staje się
groźną trucizną. Coś w sam raz dla gorczańskich czarownic.
A oto inny kwiat typowy dla flory tych terenów.
Widok z Polany Średnie ku południowi. Im niżej schodzimy w dół
tym mniej pada. Na tym etapie wędrówki mogliśmy już zdjąć peleryny.
W tym miejscu Ciemiężyca Zielona tworzy prawdziwą dżunglę.
W lasach dolnego regla w tej części Gorców zachowały się
jeszcze znaczne fragmenty Buczyny Karpackiej. Lasy beskidzkie zostały wskutek
intensywnej eksploatacji w dużym stopniu przebudowane pod względem składu
gatunkowego. Dominujący dziś w naszych górach Świerk Pospolity niegdyś był
drzewem rosnącym głównie w piętrze regla górnego. Tym cenniejsze są miejsca gdzie
przetrwał las zbliżony swym charakterem do pierwotnej puszczy karpackiej. Na
tym terenie już w 1927 roku utworzono pierwszy w Gorcach rezerwat przyrody.
Warto przy tym przypomnieć, że były to wtedy tereny prywatne należące do
hrabiego Ludwika Wodzickiego. Rezerwat odtworzono w latach 60-tych i nadano mu
imię Władysława Orkana. Dziś jest to obszar ochrony ścisłej w ramach
Gorczańskiego Parku Narodowego.
Wraz z obniżaniem się w kierunku
pobliskiej już doliny potoku Turbacz pojawiają się na szlaku drewniane stopnie.
Bujna roślinność przykuwa oko na prawie każdym kroku.
Na skraju płytkiego, zabagnionego stawku w dolinie rośnie w
wodzie Skrzyp Pospolity, spadkobierca prehistorycznej flory pamiętającej czasy
gdy jeszcze nie było na ziemi dinozaurów.
Koło wiaty gdzie zatrzymujemy się na odpoczynek nieoczekiwane
spotkanie z Salamandrą , herbowym zwierzęciem Gorczańskiego Parku Narodowego.
Tutaj płaz widoczny lekko z przodu. Aparat chyba specjalnie
Salamandrze nie przeszkadzał.
Po opuszczeniu gorczańskich lasów zapuszczamy się w tereny
bardziej zagospodarowane. To zdjęcie wykonałem pośród rolniczego pejzażu okolic
pomiędzy Porębą Wielką a Olszówką. W dali widać masyw Mogielicy, najwyższego
szczytu Beskidu Wyspowego.
W dole widoczne zabudowania wsi Olszówka a za nimi zielone
szczyty Beskidu Wyspowego, północnego sąsiada Gorców.
Masyw Lubonia Wielkiego widoczny od południa. Nazwa góry
wzięła się od harnasia Tomka Lubonia, który ponoć śpi w podziemiach góry
podobnie jak rycerze z pod Giewontu. Tak przynajmniej chce beskidzka legenda.
Na ostatniej prostej wspinamy się asfaltową drogą na
wzniesienie pomiędzy Olszówką a Rabką.
Na szczycie wzgórza wita nas rozległa łąka z malowniczymi
widokami.
Przy rozstaju polnych duktów mijamy metalowy, przydrożny
krzyż.
Leżące w dole zabudowania Rabki-Zdrój zwiastują zbliżający się
koniec naszej wycieczki. Mimo, że pogoda trochę pokrzyżowała nasze plany i
ominęły nas najlepsze widoki, których można było się spodziewać na trasie to i
tak było warto. Czy w słońce czy w deszcz Gorce zawsze piękne!