Stołeczny Klub Tatrzański

przy Oddziale Żoliborskim PTTK
00-075 Warszawa, ul. Senatorska 11

Mój benefis, 8 lipca 2006r.

Kochani moi przyjaciele,
         towarzysze górskich i nizinnych wędrówek, narciarskich zjazdów, autokarowych podróży i wszystkich wspólnie przeżytych chwil!

         Jestem ciągle pod wrażeniem tego, co przygotowaliście dla mnie tamtego gorącego lipcowego wieczoru w miłym zakątku ogrodu Alinki i Staszka, pod księżycem, którego misa lśniła jak w nieraz śpiewanej przez nas piosence. Patrzyłam na Was wszystkich - tym razem zebranych specjalnie dla mnie - z wielką radością i przyjemnością. W takich chwilach pojawia się przed oczami kalejdoskop zdarzeń, których wspólne przeżywanie wiąże nas niewidzialnymi nićmi.

         Cieszę się, że jesteście, bo to śpiewanie jest nasze wspólne i nie jest ważne ile tekstu kto pamięta. Dziękuję za Waszą wrażliwość w odbiorze moich prezentacji; gdyby nie Wy, kto zaśmiewałby się z zabawnych tekstów i wzruszał przy księżycu (ten księżyc ciągle się koło nas plącze: patrz -" Zostań księżycu zostań").

         Wszystkim, których miałam szczęście oglądać tego wieczoru i tym, którzy przybyć z różnych powodu nie mogli - serdecznie dziękuję za zaangażowanie, za dar serca, za tyle ciepła i okazanej serdeczności. Sprawiliście mi wielką radość swoją życzliwością i takim wyróżnieniem. Bardzo jestem wdzięczna Wam, Alinko i Staszku, Tobie Elu i Tobie Wojtku - głównym organizatorom, a także Waszym pomocnicom i pomocnikom, którzy pomyśleli o tym żeby było co jeść i pić. A wszystkie miłe słowa, zapisane na kartach małej książeczki pamiątkowej, od których ciepło się robi na sercu, zostaną w mojej pamięci.

            ......... głos Ani przypominał grudniowe wieczory na Chochołowskiej, śpiewała dla mnie Ela i dawno niewidziany Roman; Rysio napisał na tę okazję wiersz odczytany przez Terenię (będziemy go pewnie wkrótce śpiewać), grono artystów wystawiło operę „Masza”(krwawą i o miłości), Iza czarowała wszystkich pantomimiczno-tanecznym występem...

         Były to niezapomniane chwile i tylko zbiorowego zdjęcia żal, bo zapomnieliśmy o nim i trzeba będzie to nadrobić przy najbliższej okazji.

Uściski, buźki i buziaki dla was wszystkich. Jesteście wspaniali! Absolutnie!

K r y s ia

„To się działo na Republikańskiej Street”