Pożegnanie śp. Jurka Walkowiaka

    (1952 – 2023)

      6 października 2023 r. pożegnaliśmy ze smutkiem naszego kolegę, śp. Jurka Walkowiaka, zmarłego 30 września br. w wieku 71 lat.

      Jurek Walkowiak był wieloletnim członkiem Stołecznego Klubu Tatrzańskiego, odznaczonym Złotą Odznaką SKT.

      W SKT Jurek był wspaniałym organizatorem kilkunastu wyjazdów na narty w Alpy francuskie w latach 2001-2011. Byliśmy z nim w Avoriaz, w Valmenier, w Valmorel, w Morillon, w La Plagne, w Tignes i w Les Arcs.

      Co roku w marcu, na placu Defilad w Warszawie wsiadaliśmy do autokaru, ładowaliśmy do bagażnika nasze plecaki, narty, buty narciarskie i kaski. Podróż była długa, męcząca, czasem nawet 36-godzinna, ale wynagrodzeniem za jej trudy był bajkowy świat Alp francuskich, wygodny hotel ,wspaniałe widoki i pewny, puszysty śnieg. Na dole, gdy mijaliśmy Grenoble, była już wiosna, a na górze na wysokości 1800-2000 m npm, na której mieszkaliśmy była zima. Tuż przy hotelu wyciągi, wygodne, kanapowe, z osłoną od słońca i padającego śniegu. Przed nami było 6 dni jazdy na wybranych trasach, niebieskich, czerwonych i czarnych. Wieczorem spotkania towarzyskie przy winie i śpiewy z towarzyszeniem gitary. To wszystko zawdzięczamy Jurkowi. W marcu 2007 r., w Valmorel Jurek obchodził 15-lecie swoich wypraw narciarskich. Na ostatniej, już 20-ej towarzyszyła Mu córka, bo Jurek już coraz słabiej widział i jeździł tuż za Nią, Jej śladem.

 

       Narty w Valmeinier1800 2005 r. Jurek pierwszy z prawej

      W naszej pamięci pozostaną nie tylko górskie widoki z Mount Blanc na czele i wspaniałe wielokilometrowe trasy narciarskie, ale i smukła sylwetka Jurka na nartach, organizatora tych wypraw.

      Dziękujemy Ci Jurku, „to były piękne dni, po prostu piękne dni”

      W imieniu koleżanek i kolegów, narciarzy z SKT
Agnieszka Siwecka

      Warszawa, 6 października 2023 r

      * * *

      

Wspomnienie o Jurku

     

      Jurka poznałam, gdy przyszedł do pracy w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w 1982 r. Pasją Jurka były góry. Nie tylko je kochał ale również dzielił się nimi z innymi. Był przodownikiem Turystyki Górskiej PTTK, był członkiem klubu turystyki górskiej PTTK „Po Grani” a później Stołecznego Klubu Tatrzańskiego.

      W ramach działalności w klubie „Po Grani” organizował wyjazdy w Tatry Polskie i Słowackie, w Bułgarski Pirin i Riłę, prowadził wycieczki po szlakach i poza nimi. Ze względu na swoją córkę Magdę organizował niezapomniane wyjazdy dla dzieci z rodzicami w Góry Stołowe, Tatry, do Slovenskiego Raju czy w Pieniny. W SKT zajmował się weryfikacją punktów GOT, organizował wyjazdy narciarskie.

      Jurek chorował na cukrzycę. Wtedy nie było pomp insulinowych ani współczesnych glukometrów. Dawki insuliny dobre przy stabilnym trybie życia w górach się nie sprawdzały, nie dawało się unikać hipo ani hiper glikemii. Ale on starał się nie zwracać na to uwagi. Polskie góry przeszedł wzdłuż i wszerz. Ciągnęło go w góry wyższe. Gdy zaczął rozpadać się Związek Radziecki, otworzyły się możliwości wyjazdu w tamtejsze góry. Ruszyliśmy w Kaukaz, potem Ałtaj, Pamiro-Ałaj i Tień-Szań. To nie były wycieczki all inclusiv. To były wyjazdy, gdzie przez tygodnie nie spotykało się ludzi, nie było łączności ze światem, to były biwaki w namiotach na lodowcach, trzeba było zabrać na plecy sprzęt biwakowy, asekuracyjny i żywność na kilka tygodni. A jeśli chodzi o żywność, chyba żaden diabetyk by tego nie zaakceptował. Na pierwszej wyprawie Rita, nasza rosyjska wspaniała przewodniczka, znalazła w ognisku niedopaloną strzykawkę. Zapytała mnie na stronie: Czy ktoś z was bierze narkotyki? Zgodnie z prawdą powiedziałam, że Jurek bierze insulinę. To dlaczego o tym nie powiedział? zapytała. Bo bał się, że nie pozwolicie mu jechać. Na to Rita odpowiedziała, że ona by go zabrała, bo rozumie, że w góry trzeba iść, nawet jak nie można.

      Gdy w Związku Radzieckim zaczęło się kotłować ruszyliśmy na Żelazne Percie Dolomitów. Zaczęliśmy od najłatwiejszych ferrat, potem wyszukiwaliśmy tych najtrudniejszych.

      Góry to również narty: Kasprowy, ulubiona Hala Miziowa, czy Hobok. W latach 90-tych otworzyły się możliwości wyjazdów w Alpy. Biura organizujące takie wyjazdy dopiero powstawały. Jurek zbierał 40 osób czyli pełny autokar i ruszaliśmy.

      Gdy choroba uniemożliwiła mu ekstremalne wycieczki, wyruszał przy ogromnym wsparciu żony i dzieci na te łagodniejsze, po Polsce ale też za granicę. Robił mnóstwo wspaniałych zdjęć. Miał jeszcze dużo planów….

      Ewa Taracha

      * * *