Leopold Pieczyński

    (1933 – 2021)

      14 lutego tego roku, po długiej i ciężkiej chorobie odszedł od nas Poldek Pieczyński. W latach 1991- 1993 był Prezesem Stołecznego Klubu Tatrzańskiego, skarbnikiem i członkiem Zarządu SKT przez wiele kadencji, a następnie Członkiem Honorowym tego klubu. Był odznaczony Złotą Odznaką SKT, Srebrną i Złotą Honorową Odznaką PTTK. Działał przez wiele lat jako Przodownik Turystyki Górskiej. W latach 70-ych i 80-ych był członkiem Wojewódzkiej Komisji Rewizyjnej PTTK.

      Leopold Pieczyński urodził się 4 stycznia 1933 r. w Ostrołęce Po wojnie rodzice zamieszkali w Ostródzie. Tam też z młodszym bratem Eligiuszem chodził do szkoły podstawowej i gimnazjum.

      Z zawodu Poldek był geodetą, o specjalności astronomia geodezyjna, doktorem inżynierem nauk technicznych i wieloletnim pracownikiem Katedry Astronomii Geodezyjnej, Wydziału Geodezji i Kartografii Politechniki Warszawskiej. Całe swoje życie zawodowe poświęcił kształceniu studentów i doskonaleniu metod wyznaczania pozycji z obserwacji gwiazd. Był filarem zespołu Obserwatorium Astronomicznego w Józefosławiu.

      Poznałam go w SKT 50 lat temu. Jeździliśmy na nasze górskie wyprawy przez przeszło 40 lat.

      

       W Dol_Wielickiej - VII 1969

      Wspinaczkę w Tatrach Słowackich rozpoczął z instruktorami w 1969 r. W 1970 roku ukończył kurs wspinaczkowy w Betlejemce. W 1972 r. wziął udział w wyprawie w góry Pirynu w Bułgarii. Drogą wspinaczkową przeszedł wtedy ze Sławkiem Kaczarowskim północną ścianę Wichrenu (2914 m).W 1973 r. był na wyprawie w górach Hindukuszu w Afganistanie. Kochał Tatry. Wspinał się w Tatrach Wysokich Słowackich i Polskich w latach 1969-1986 m.in. z Januszem Jeleńskim, Krzysiem Sierakowskim, Wiesiem Szlenkiem, Sławkiem Kaczarowskim, Bronkiem Surewiczem, Olem Ziołeckim, Andrzejem Pytlakowskim, Janem Zaunarem, Hanią Cywińską, Krzysztofem Tatarkiewiczem, Olkiem Kiwerskim i Karolem Radeckim. Jan Zaunar napisał; -”Twej dłoni pomocnej na stokach Mięgusza już nie zapomnę.” Miał na swoim koncie wspinaczki o skali trudności od I do IV. Był koleżeński, zawsze dobrze do drogi wspinaczkowej i turystycznej przygotowany, był też świetnym organizatorem wypadów w góry małych grup. Pamiętam z naszych biwaków w Tatrach Słowackich chrzęst jego karabinków i uprzęży o 4-ej rano. Pamiętam również jego pomocną dłoń przy wejściu na Dziką Turnię, na Żabią Lalkę i na Wysoką.

      Był organizatorem wypraw turystycznych do Słowackiego Raju, w Tatry Niżne, do Małej i Wielkiej Fatry i w Tatry Zachodnie.

      W latach 2005-2007 w towarzystwie Janka Zaunara i Andrzeja Zarembowicza Poldek przeszedł jeszcze wiele szlaków tatrzańskich. Na szczycie Bystrej, w 2005 r. powiedział do mnie -”Jestem tu po raz pierwszy i pewnie ostatni”.

      Chodził turystycznie po wszystkich polskich górach .Wpisał się do Klubu Zdobywców Korony Gór Polskich, zrzeszającego zdobywców 28 najwyższych szczytów wszystkich pasm górskich w Polsce.

  

      W latach 1998-2010 z Poldkiem i jego żoną Marysią braliśmy udział w wyprawach organizowanych przez Zbyszka Rudzińskiego z Gorzowskiego Klubu „Sępik”. Nareszcie zobaczyliśmy Alpy, Zermatt i Matterhorn, Chamonix i Mont-Blanc. Potem była Słowenia i Alpy Julijskie, Czarnogóra , Włochy, Korsyka, Sycylia, francuskie i hiszpańskie Pireneje. To w Pirenejach Poldkowi już zaczynało brakować sił do chodzenia po górach.

      Wiemy, że pisał wiersze i tymi zbiorkami wierszy nas obdarowywał. Jest zbiorek „Wierszęta” dedykowany synowi Maćkowi. Są wiersze dedykowane bratu Eligiuszowi, a także Basi i Madzi. Jeden z ostatnich zbiorków pt. „Łamańce” jest zadedykowany wnukowi Olowi, z dopiskiem ”kiedy dorośnie”. Wiele z tych wierszy to wiersze pamięci kolegów, którzy odeszli. Jego także nie opuszczała myśl o odejściu. Pisał: -”Koniec blisko. Ale ciągle nie opuszcza mnie ciekawość świata i urzeka urok życia nieprzeparty”.

      Ta ciekawość świata była w nim od dawna i utrzymała się długo. Jego uroki życia to muzyka, malarstwo i zabytki architektury. Był bywalcem filharmonii i muzeów. Gdy już nie mógł chodzić po górach wyjeżdżał samotnie do Andaluzji, Madrytu, na Maltę, do Aten, a ostatnio do Krakowa.

      Trudno pogodzić się z Jego odejściem. Pozostanie wśród nas i w naszej wdzięcznej pamięci.

Warszawa, 25 lutego 2021 r.

      Agnieszka Siwecka

      foto:  Rościsław Kaczarowski