Początek lata

Mój początek lata 



   W końcu czerwca słońce się już wysoko wspina.

   Przed nami lato. Długie, plecakowe marsze.

   Znów będziemy ciut młodsi. Góry coraz starsze.

   Każdemu według potrzeb. Dolomity, Gorce...

   Paszport, granica, wiza - nie wadzą już wcale.

   Góry Francji, Rumunii, plaże na Majorce

   Lub w siną dal wtopione skaliste Podhale.

   Lecz dla mnie trwa już jesień. Piękna, kolorowa

   Nie żałuję, że lato wczoraj się skończyło.

   Buki już czerwienieją. Puszcza nastrojowa.

   Lecz czemu smutny jestem, gdy dziś jest tak miło?

   Wieje wiatr od Turbacza. Zgasną ognisk dymy.

   Mróz. Śnieg. U progu lata czuję powiew zimy.

               (na szlaku Truskaw – Ławy, 17 czerwca 2007)

Mój prawdziwy początek lata



     Świta. Czwarta rano.
     Leżę wciąż na boku.
     No i myślę: Mamy przecież
     Najdłuższy dzień roku.

          Na wszystko dziś czasu
          Starczy. Zatem „spoku”.
          Siedemnaście ma godzin
          Najdłuższy dzień roku.

     Wolałbym, rzecz jasna,
     Być przy Morskim Oku.
     Oj, jest tam co robić,
     W najdłuższym dniu roku!

          Bo na takim, wiecie,
          Południowym stoku,
          Dałby nam popalić
          Najdłuższy dzień roku!

     Lecz i nasza Puszcza
     Ma wiele uroku.
     Pójdę na wycieczkę
     W najdłuższym dniu w roku.

          Wezmę z sobą kijki -
          Te od Nordic Walku.
          Pomacham na szlaku
          W najdłuższym dniu w roku.

     Poleżę pod sosną,
     Rozwiążę sudoku,
     Nie będę się spieszyć
     W najdłuższym dniu w roku.

          W południe pociągnę
          Trochę z wodą soku
          Zjem cukierka; pójdę
           W najdłuższy dzień roku.

     Gdyby ktoś gdzieś pędził,
      Powiem mu: ty ćwoku,
     Ciesz się chwilą. Przeżyj
     Najdłuższy dzień w roku.

          Daj se siana, facet,
          Albo i obroku!
          Czy wiesz, że dziś mamy
          Najdłuższy dzień w roku?

     O, słońce wysoko,
     Czepia się obłoku!
     Tak to zawsze bywa,
     W najdłuższym dniu roku!

          Lecz i deszcz nie zmąci
          Moich myśli toku.
          Deszcz ma prawo padać
          W najdłuższym dniu roku.

     Może spotkam kogoś
     I krzyknę w amoku:
     Się masz, stary byku
     W najdłuższym dniu roku?

          A jeśli to dama
          Będzie, to w podskoku
          Rączkę ucałuję,
          W najdłuższym dniu w roku!

     Wrócę i w fotelu
     Zasiądę w rozkroku,
     Telewizor, kawa,
     Najdłuższy dzień w roku!

          Potem naleweczka.
          Żmijówka, z Bangkoku.
          Tak powoli mija
          Najdłuższy dzień roku!

     Zasnę o północy
     Lecz zbudzę się w szoku!
     Bo za sześć miesięcy
     Najkrótszy dzień w roku!


           (Roztoka-Ławy, 24 czerwca 2007).


(autor: anonimowy)