Wyprawa po hasłem

NAJDALEJ DO SOCHACZEWA

czyli

troje starszych państwa na rubieżach;

nie licząc psa

 

W prześliczną sobotę, o ładnej dacie, 15.05.15,  troje śmiałków ze Stołecznego Klubu Tatrzańskiego (nie licząc psa) wybrało się na płn.-zach. Puszczy Kampinoskiej; w zakątek jak najdalszy od Izabelina i Lipkowa. Skalę przedsięwzięcia powiększa fakt, że w pewnej chwili zmuszeni byliśmy wyjść poza obręb mapy.

Samochód uniósł nas w siną przestrzeń do Sochaczewa (i ani kroku dalej) i potem na północ, do Wilczy Tułowickich. Liczyliśmy na dalszy podjazd kolejką, ale trzeba było czekać około 2 miesięcy, a takim ram czasowych nie miała nasza ekspedycja. To jednak na stacji w Wilczach (Tułowskich vel Tułowickich) narodził nam się pomysł wąskotorowego Pendolino. Przekażemy ten pomysł Ministerstwu Cyfryzacji.

 

Wilcze Tuł (2).JPG

 

Poszliśmy dalej, przecinając trzy razy tory kolejki. Zauważyliśmy, że tu też sięga działalność  Dyrekcji Parku – leśna droga była wysypana nowym piaskiem, tak jak Wólka- Ławy. Siedliśmy koło nasypu kolejki, tory są już  porośnięte młodnikiem, ale wciąż łatwo wyciąć niskie drzewa, żeby do Piasek Królewskich mogło mknąć WTP, wąskotorowe Pendolino. Niektórzy uczestnicy wyprawy zaczęli narzekać,  że jest tak płasko, że koło nas (czyli na trasie z Truskaw – pod Kaliskiem – Ławska Góra) są wydmy, na których można poczuć choć smak próbki  namiastki gór, a tutaj płasko…

 „Mówisz – masz”, odpowiedziałem i weszliśmy na grań Śladowskich Gór a potem Wilczej Góry.  Wydmy były może mniejsze niż te  koło Warszawy, ale piękniejsze.  Że zmęczenia zaczęło nam się już troić w oczach

 

3 sosna.jpg

 

Ku najgłębszemu zdumieniu wycieczkowiczów zobaczyliśmy świerki. Jedna z uczestniczek wycieczki zażądała, by piszący te słowa sfotografował się na tle tego smreczka. „Ej, za chudy on jest”, udało się szybko odpowiedzieć. Poszliśmy dalej. Znaki na drzewach były mylne:

 

 

Na polance na szczycie przyszły do nas wspomnienia z lat …, no tak, gdzieś od insurekcji kościuszkowskiej do wyborów prezydenckich 2015 roku. Zamknęliśmy pętelkę.

Morał jest oczywisty, spróbuję na serio: Wszystkich nas ciągnie do Ław, do chaty. Tam jest Nasz Dom. To jest nasza Chata, stąd pochodzimy. Nie jest żadną zdradą wyprawa w inne zakątki Puszczy.

Ambitni mogą stamtąd dojść do Chaty; piszący te słowa chętnie dowiezie chętnych na 9:00 do Wilczy, by spotkać się o 15:00 w Chacie.

A u nas, gdy tylko wyszliśmy z obrębu KPN, koleżanki rzuciły się do dewastacji. Mówiąc górnolotnie, pora kwitnięcia bzu była w apogeum – kwitł dla nas niezależnie od naszych opcji politycznych, nawet tych najbardziej idiotycznych.

 

DSC_0287.JPG

 

Droga powrotna była za krótka – nie opadły z nas emocje po w końcu zwykłej wycieczce kampinoskiej.  Bez usypiał… Wspominaliśmy dawną chatę w Wilkowie. Bardzo dawną.

Nie przeszliśmy zbyt wiele kilometrów, a gdyby przeliczyć na mile – byłoby jeszcze mniej. „Dużo, byle jak i prędko” (Boy) – pozostawmy we wspomnieniach.

Michał Szurek