Dziś prezesów naszych dwoje
Słowa swe przekuwa w czyny.
Czas ku temu, więc oboje
Wyprawiają imieniny.
Tedy zwolna się zbieramy.
Dobrze robi las na zdrowie.
I już wkrótce zaśpiewamy:
Vivant, vivant prezesowie!
Jest i wino, i sałatka.
Smalec, co go robi Ela.
Piękna, piękna nasza chatka.
Piękna, piękna dziś niedziela.
A niedługo już - słuchajcie!
Na stół wjedzie znana zupa.
Zupy, zupy, zupy dajcie,
Cała już skanduje grupa.
Cóż, że wkoło las i piaski,
Że nas nie ma w jakimś żlebie?
Że krajobraz jakiś płaski?
Przecież za to mamy siebie!
|
Szumi puszcza naokoło.
Ciepło jest - nie trzeba swetrów.
W duszy jakoś mi wesoło,
(w nogach kilka kilometrów).
I refleksja zrozumiała
(jasno zaraz się wyłuszczy).
By przyjemność była cała,
Trzeba zdrowo przejść po puszczy.
A myśl główna tu przychodzi -
Mocno wali w łeb obuchem!
Ciałem tośmy już niemłodzi,
Ale jacy młodzi - duchem!!!
Kto najmłodszy w naszym gronie?
Ten, kto jemu przewodniczy!
Więc przed Elą schylmy skronie:
Klub Ci, szczęścia, Elu, życzy!
Toast ten zakończeniowy
Niechaj do każdego dotrze:
Vivat prezes honorowy!
No, i pomyślności, Piotrze!
|