* * *

Zapomniana lektura

Karpat Góra, a raczej długo ciągnących się gór kontynuacja, nazwana od słowa carpo , że tam zbierano i zbierają różne profity obywatele i minerały; albo od miasta Carpis starożytnych Bastarnów (Sarmatów). Niemcy je zowią górą Śniegową, Węgrzy Tarczal, Polacy Tatrami, iż ku krajom tatarskim nadala się (...) Widać z nich na mil 20, a czasem na 30, gdy wypogodzona aeria. Kamień stamtąd zrzucony, niżeli się stoczy na dół, wiele innych ruszy z sobą w kompanii. Śniegi tu po całym leżą lecie, sensim czernieją, w jakieś obracają się robactwo. Dzikich kóz na nich mnóstwo, nie nogami chodzących, ale na rogach się od gałęzi i skał zawieszających (...).Na samym wierzchołku gór jest źródło, a raczej jezioro Oculus Maris nazwane, gdzie sztuki statków morskich często wypływają, znać, że z morzem ma komunikacją.

    Benedykt Chmielowski, Nowe Ateny, 1768.

Zapomniana natura

W równinach, w przedwodowych i pomorskich górach natura jest niezmiernie czynną, w swym działaniu coraz niepojętszą, nieskończenie rozmaitą, w wodach, w powietrzu, wewnątrz i po wierzchu ziemi, wszędzie nieustannie świat ozdabia, upiększa, nieustannie inne zmienia, inne tworzy kwiaty, drzewa i zwierzęta. Jakaż z tamtym porównaniem w okrom zmiana! Tu natura martwą, smutną! Stracone razem te wszystkie jej cudne dzieła. Ni tu znaku przemysłu, ni śladu rozumu. Jest to świat ponury, nieużyty i chropawy. Natura nie śmie, czyli nie może, ani go tu nie ozdabia, ani urozmaici. Wśród łysych skalisk i natura sama łysa i zimna. Tu zdają się spotykać pierwsze na naszym świecie ostateczności krańce. Ów koniec, gdzie wszystko martwieje, gdzie same żywioły rzednieją. Powietrze jakieś głuche, niezdatne do dźwięków odgłosu, światło jakieś spokojne, ale nie tak jak na dole żywe, połyskłe, świetne. Jaśnieje, ale nie ogrzewa.

            Przecież od szczegółu do szczegółu postępując z uwagą, widać niezadługo, że i tu natura jest niezmiernie czynną, że i tu nieskończenie wszystko przerabia i przemienia, a nawet bez tutejszych przysposobień. Podobno nie potrafiłaby po dolinach działać tyle cudów.

    (Stanisław Staszic:  O ziemiorództwie Karpatów i innych gór Polski, 1815)

 

Zapomniana miara

Morskie Oko, najpiękniejsze zpomiędzy jezior w Tatrach polskich, leży 4212 st. Z. wysoko. Powierzchnia jego zajmuje 57 mil. 534 sążni kwadratowych.        

 (Eugeniusz Janota, 1860)

 

Zapomniana zachęta

Może też mój opis, choć niewprawnym piórem klecony, zachęci kogo, aby wprzód, nim pojedzie podziwiać alpejskie lodowce, zboczył do naszej polskiej Szwajcarii i w szałasie góralskim wychylił kubek  żętycy z ręki gościnnego bacy pierwej, nim w zagranicznym hotelu zabiegliwy Niemiec z układnym a obłudnym uśmiechem poda mu po polsku przepłaconą filiżankę kawy.

Maria Steczkowska, Obrazki z podróży do Tatr i Pienin, wyd II, 1872.

 

Zapomniany sposób

Najusilniej godzi się każdemu polecić zwiedzenie Świnnicy, tembardziej, że sobie wycieczkę na nią ułatwić można podjazdem na koniu wierzchem aż po przełęcz Liljowe.

 Ilustrowany przewodnik do Tatr i Pienin -  przez Walerego Eljasza. Wyd. 3, w Krakowie, w drukarni „Czasu” Fr. Kluczyckiego i Spółki, 1886, str. 165.

 

Zapomniany zwyczaj

Na wierzchu Czerwonego Wierchu Małołączniaka zwykle piją goście herbatę, bo niedaleko od szczytu we Wielkiej Turni jest źródełko wody i kosówka na opał blisko, o czem każdy przewodnik wiedzieć  powinien.                                                               

Walery Eljasz, op. cit.

Zapomniane basseny

Są teraz [w Jaszczurówce] dwa basseny szczelnie od siebie przedzielone; przy nich komórki do rozbierania się. Jeden bassen służy dla kobiet, drugi dla mężczyzn, przez cały dzień otwarte na użytek wszystkich gości.                                                    

Walery Eljasz, op. cit.

 

Zapomniany odpoczynek

Już raz drugi nie złapiesz się na podróż w Tatry (…). Najwięcej gniewa ten czynsz mieszkalny,

haracz, który mimo woli płacić musisz. Za te same pieniądze, za które w Zakopanem dostajesz izbę na wpół ciemną, nieopaloną, z wiadomym progiem i niskimi drzwiami, z łóżkiem opatrzonym wiązką słomy i drewnianymi ławami oraz dzbanem wody, co wszystko razem przypomina ci więzienie, masz wszędzie w Czechach czy Tyrolu ciepły schludny pokoik z wygodnymi meblami i porządną pościelą.

 

Więc jeśli koniecznie chcesz być wakacyjnym romantykiem i tak pragniesz górskich widoków, to radzę ci, bracie, nie jedź w Tatry, ale zwróć swe kroki ku innym Alpom. Bez trudu przeniesie cię kolej żelazna nie tylko do górskiego kraju, nie tylko do stóp olbrzymów, ale aż na sam ich szczyt (…). Znajdziesz tam cały komfort w hotelu, zjesz naprzód smaczny obiad, a zapaliwszy cygaro, wyjdziesz na taras, żeby się przyjrzeć wspaniałej panoramie. Jest mgła, to wiszące na ścianach fotografie objaśnią cię dostatecznie, co byś mógł pogodnego czasu ujrzeć.  Jest zaś chęć i ochota po temu, to czekasz w ciepłym pokoju następnego dnia, a choćby i dłużej.  Nie tu, to na innym szczycie nie minie cię pogoda i ta żywa dekoracja z Hugonotów, której tak byłeś teraz ciekawy, jak za dziecinnych lat widoku lwa i tygrysa nie malowanego, ale żywego w menażerii.  A następnie kupisz sobie długi kij opatrzony rogiem kozicy i wypalonymi nazwami gór i dolin, które (…) widziałeś, lub mogłeś przynajmniej widzieć – i wrócisz znów wygodnie do swych zwykłych zajęć.

 

Dla kogóż więc Tatry?

 

Przede wszystkim dla tych, którzy pragną  duchowo  odpocząć.

Józef Rostafiński „Jechać, czy nie jechać w Tatry?” (1883)

 

Zapomniana pustka

Wnętrze Tatr jest puste i bezludne.

Stanisław Witkiewicz, Na przełęczy, 1890-91.

 

Zapomniana tajemnica

Jeżeli rycerstwo niewieście, bojujące w obronie uciśnionej połowy rodzaju naszego, pragnie jak najraźniej spropagować mężczyzn na rzecz równouprawnienia szatnego i emancypacyi swojej od długich sukien, niech ich wyszle wraz z damami o sukniach powłóczystych w góry, a zwłaszcza na Zawrat w zimie. Najgwałtowniejsze oracje Cycerona przeciw Katylinie wydadzą się wówczas gruchaniem kochanka, a mową anielską filipiki Demostenesa wobec tych, jakich nie poskąpi turysta męski modystkom. W jaki sposób towarzyszka nasza plącząc się co chwila w zwojach swej długiej sukni zdołała przejść przez Zawrat,  to pozostanie tajemnicą jej sił niewieścich.

Jan Grzegorzewski, Pierwsza wyprawa zimowa przez Zawrat, Almanach Tatrzański, 1984-95.

 

Zapomniana nuta

Syćkie wirchy przeseł, syćkie przewandrował,

Przyseł do Morskiego, tam se zanocował…

                                               (z piosenki góralskiej )

 

 

Zapomniane zwierzę

W ostatnich czasach (w r. 1898) przybyło do Tatr nowe zwierzę alpejskie, mianowicie koziorożec (Capra Ibex) sprowadzony do Tatr z Uralu przez księcia Hohenlohego. W dawniejszych opisach Tatr spotyka się wzmianki, że żył tu koziorożec, jednakowoż jest to, zdaje się, pomyłka spowodowana pomięszaniem nazwy nadawanej samcowi kozicy: kozioł skalny, który nie ma nic wspólnego z koziorożcem. W tradycyi ludowej niema o nim śladu, nie znaleziono też po nim żadnych dowodów pobytu, choć mógł żyć w Tatrach, jak żyje obok kozicy w Alpach. Czy koziorożce owe sprowadzone utrzymają się w Tatrach, to przyszłość pokaże.

Stanisław Eljasz-Radzikowski, Pogląd na Tatry, wyd. III, 1900.

 

Zapomniane wzruszenie

Nad Morskim Okiem!  – jakże ci zazdroszczę,

że tam stoicie w zimnie, ostrym wichrze,

w powietrzu świeżych barw – gdy ja tu poszczę,

patrząc na kurhan w sinej mgle za szybą.

I dnie przechodzą ciche – coraz cichsze,

chyba, że myśl, jak wichr, przeleci nad sadybą,

napełni pokój szum – i naraz zgłuchnie –

a potem cisza znów – i pióro skrzypi

(gdyż niepoprawnie gęsim pisze piórem),

papier zaczernia się – rękopis puchnie…

Ty masz tam jasność Zórz! I skały murem!

Tu ledwo chmurki przemkną ubożuchnie

ponad bielański las ku Bronowicom…

Ty masz tam przestwór słońc – i wiew ku licom,

i patrzysz, jak tam śnieg się wgryza sznurem

w szczeliny, wręby skał w głazów ogromie. –

– Ja tu nad moim schylony stolikiem,

ja mam tu także słońca promyk w domie

na stół rzucony, na sukno czerwone,

i błękit ciemny ten nad tym promykiem,

namalowany (metr cztery korony)…

A ty tam masz prawdziwy nad głową rzucony.

Patrz się! –  nie będziesz tego widział potem!

Patrz się! –  opowiesz mi to – za powrotem!

Stanisław Wyspiański, Nad Morskim Okiem.

Zapomniana nazwa

Mariusz Zaruski: Na Kozi Wierch na łyżwicach. Nasz Kraj, Lwów 1907, str. 79-85.

 

Zapomniany przyrząd

Klinometr, służący do mierzenia stopnia nachylenia zbocz (u H. Schwaiger’a w Monachium kosztuje wraz z futerałem 3 marki, waży 100 gr.)

Janusz Chmielowski, Tatry, Lwów 1907.

Zapomniane skrupuły

Biorąc rzecz ze skrajnie społecznego stanowiska jest taternik człowiekiem uprzywilejowanym, korzysta bowiem z własności publicznej (gór) we większej niż reszta społeczeństwa mierze i powinien dług ten, o ile możności, spłacić.

Zygmunt Klemensiewicz, Taternik, 1912.

 

Zapomniana chęć

W gronie członków Towarzystwa Tatrzańskiego toczyła się następująca rozmowa: „Pan byś chciał, aby w Tatry nikt nie chodził" – mówił ktoś ze starszej generacji z epoki uprzystępniania Tatr do jednego z młodych taterników. – „Chciałbym, aby tam było po co chodzić" – odpowiedział reprezentant nowej idei.

Jan Gwalbert Pawlikowski, Kultura i natura, r. 1912.

 

Zapomniana opinia

Jak wiadomo, Tatry, a zwłaszcza ich stoki północne, nie przedstawiają na ogół dobrych, w ścisłem tego słowa znaczeniu, terenów narciarskich.

Mieczysław Świerz, Taternik, 1913, str. 116.

 

Zapomniany poemat

 

Panno Święta! Ty sama zaświadcz, jako było

Wtedy, kiedy pasyją rozsierdził się wściekłą

Peleusowy Achil. Tak się porobiło

Że moc od gniewu tego zacnej krwie pociekło

I poniejedne życie chłopa ostawiło

Psom i hawraniom i precz wędrowało w piekło.

Tak już Bóg chciał  od kiedy gniewy swoje kida

W nogach wartki Achilles i harnaś Atryda.

(...)

Tak  ten Kalchas powiedział… Wokół  wszystko słucha

Patrzy, co z tego bedzie: a harnaś Atryda

Wstaje, kieby napity, tak mu trzęsie ducha

Złość, co z gęby jak skry mu z kuźnie skacze, brzyda!

(...)

Na to znów mu odpowie Jagamemnon dziki:

Jak sobie chcesz, jedź, zostań, –  wolna twoja wola,

Jeszcze przy mnie ostaną tęgie wojowniki

I ociec wielgi w niebie. Ty se zmykaj z pola.

Kie tak chcesz, to i dobrze, bo ustaną krzyki

Co je w całym obozie słychać, – wolna wola!

Bryzkę wezmę, bo wiedz ty, co się mnie urówniasz

Że ja tu wojewoda jestem a tyś – …....   !

(...)

Ale Achil gorący był  i cięgiem sapie

Kie się już ozpajeździł telo na onego:

Dziadu! Raptawą gębę masz a serce capie,

Kiecki się trzymiesz rad, a rządu wojemskiego

Nie znasz, bo cie strach zaraz za kolena łapie.

W obozie dreć się umiesz i odzierać swego;

Wątróbsko mu też czarne od żółci napucha

I już Achaje widzą, co bedzie biéda;

Poziera nań spodełba jakoś bardzo straśnie,

Pazdurska se do pięście wbił – i jużci wrzaśnie:

(...)

Trzystaś ty dyabłów zjadł kieś psiakręć prorok teli!

Patrzcie go…Mudru hlawku! Bestyjska gadzino!

Wprzódy mi się kobyła przy wozie ocieli

Jako ty dobre powiesz. Chciałem z tą dziewczyną

Wrócić w Argos kiebyśwa żyzną Troję wzieli,

Bo ją  już tak rad widzę, i ta jedna ino

Dziewka gładka i fajna jest, a moja żona

Proci niej telo stoi, co przy krasce wrona!

Michał Pawlikowski, O wojnie Greków z Trojami (fragmenty)

 

Zapomniana atrakcja

Główną atrakcją Zakopanego są Tatry.

M. Orłowicz, Ilustrowany Przewodnik Kolejowy (część płd.-zach), 1926, str. 141.

 

           Zapomniany przymiot

...jego spokojny temperament, pogodny, równy humor i małomówność – przymiot dla taternika bardzo ważny – czyniły go nader miłym towarzyszem.

Jan Gwalbert Pawlikowski, Kilka wspomnień o tych, co dawniej po górach chadzali,  „Taternik”, 1923-24.

Zapomniany projekt

Wydział krajowy galicyjski, który żywo się zajmował sprawą eksploatacji granitu tatrzańskiego, wygotował tuż przed wojną światową, projekt kolei normalnotorowej Nowy Targ – Roztoka, jako jedynej linji kolejowej, możliwej dla połączenia Roztoki, gdzie projektowane były kamieniołomy granitowe, z ziemiami Polski […]. Pokazało się jednak, że prowadzenie trasy kolei normalnotorowej po […] ówczesnym galicyjskim brzegu Białki jest niemożliwe z powodu gwałtownego wzniesienia terenu na południe od wsi Brzegi […] i stromego urwistego zachodniego brzegu Białki w tej okolicy. Chcąc więc uniknąć budowy kolei zębatej […] lub też budowy dłuższego tunelu  […], Wydział Krajowy zdecydował się na trasę kolei, która pomiędzy wsią spiską Jurgów a wsią Brzegi przechodzi mostem  przez Białkę i idzie stąd przez miejscowość Jaworzynę spiską aż do Roztoki, którą osiąga drugim mostem kolejowym, rzuconym przez Białkę, po przebyciu przez kolej ponad 10 km przez terytorium węgierskie.

(z artykułu Walerego Goetla, Wierchy, 1924, str. 73-75)

Zapomniany kryzys

Z projektu kolejek linowych na szczyty tatrzańskie „poległ” już projekt kolejki na Garłuch […] . Wysuwany następnie projekt kolejki na Rysy upadł również. Z kolei wypłynął, najgorszy chyba ze wszystkich, projekt budowy kolejki na Łomnicę, która zniszczyłaby królewski szczyt i cudowną dolinę Kamiennego Stawku.[…]. Na razie oczywiście w związku z kryzysem nie jest i ten projekt niebezpieczny.

Walery Goetel, Wierchy, rocznik IX , 1931, str. 155.

Zapomniane zainteresowania

Alpinistyczne koła szwedzkie przez usta swoich przywódców stwierdzają, że dziś Tatry polskie i czechosłowackie stanowią poza górami Skandynawji główny punkt zainteresowań dla turystów górskich w Szwecji.  

(w. mil.), Wierchy, rocznik IX, 1931, str. 220.

Zapomniana skocznia

Zakopane posiada dwie skocznie konkursowe. Bardzo wielką na Krokwi (15 min. od centrum) dla skoków do 70 m. i mniejszą w Dolinie Jaworzynki, koło Kuźnic (1 ¼ godz.) dla skoków do 45 m.

Przewodnik Zdrojowo-Turystyczny na lata 1931-32, str. 295.

 

Zapomniane lotnisko

Dojazd do Zakopanego przy bezpośredniej dogodnej komunikacji kolejowej i wytwornemi autobusami Kraków-Zakopane lub samolotem do Nowego Targu (port lotniczy), skąd autobusem lub koleją do Zakopanego.

         Przewodnik Zdrojowo-Turystyczny na lata 1931-32, str. 303.

 

Zapomniane imprezy

Otwarto na stadjonie stajnię z końmi do wypożyczania dla przejażdżek treningowych i rozrywkowych tak popularnego dziś skjöringu i skiskjöringu. Jazda odbywa się pod fachowem kierownictwem specjalistów w tej gałęzi sportu. Do licznych zimowych imprez doliczyć należy zimowy wyścig torowy samochodowy, zimowa gymkhana samochodowa, zimowe torowe wyścigi motocyklowe, auto- i motocykl-skjöringi, a wreszcie zimowe zawody konne, stanowiące monopol Zakopanego.

Przewodnik Zdrojowo-Turystyczny na lata 1931-32, str. 303.

 

 

Zapomniane zapytanie

Podczas zeszłorocznej mej podróży po Alpach widziałem charakterystyczną scenę na stacji kolejki linowej na Brevent nad Chamonix. Pewnego przedpołudnia wyjechała na szczyt w towarzystwie dwóch panów pewna dam, której wygląd i zachowanie świadczyło, że nigdy z górami nic nie miała wspólnego. Gdy towarzystwo to zasiadło przy stolikach nieodłącznej od stacji kolejek linowych kawiarni, dama natychmiast kazała sobie podać drugie śniadanie, pomimo, że w pensjonacie w Chamonix pożywiła się krótkim czasem solidnie na pierwszem śniadaniu. Ale wszak przyzwoita wycieczka snobistycznego „wycieczkowicza” musi być połączona ze śniadańkami i odżywianiem się, gdzie tylko popadnie... Całe towarzystwo, jedząc pilnie, nic nie patrzyło na prawdziwie cudowny widok, w którym przewalały się oświetlone słońcem mgły przez śnieżne łańcuchy najwspanialszej grupy górskiej Europy. Aż wreszcie dama, wypiwszy kawusię, raczyła podnieść oczy na panoramę. Wzrok jej padł na majestatyczny masyw Mont Blanc, przesunął się po smukłych Aigulles i zatrzymał się na Aigulle Grépon. Coś musiała znaleść w szczycie osobliwego, gdyż określiła go mianem „herziges Spitzli” („miluśki szczycik”). I nic dziwnego, że takie określenie paść może na jeden z najwspanialszych szczytów alpejskich z ust człowieka, który ocenia górską panoramę z wyżyn najedzonego żołądka po wygodnej przejażdżce tramwajem, którym poprostu jest każda kolejka linowa. Ale nie długo trwało podziwianie krajobrazu przez dobrane towarzystwo! Rzut oka na zegarek: zbliża się dwunasta, święta godzina obiadu zachodniego Europejczyka. I całe towarzystwo, którego nie zdołała poruszyć wspaniałość i groza alpejskich szczytów, nagle ożywiło się, jak iskrą elektryczną tknięte. Na czele pędziła do stacji kolejkowej grubawa dama, a za nią zdyszani jegomoście, aby przypadkiem nie spóźnić się na obiad do pensjonatu.

         Zapytuję: czy jest powód, aby propagować wpuszczanie takiego elementu przez kolejki linowe do wnętrza gór?                                       Walery Goetel w Wierchach (1933) ,str. 192.

 

Zapomniana opłacalność

Chyba nikt nie zaprzeczy, że pieniądze, włożone np. w polską wyprawę w Góry Smocze (umyślnie wymieniam cel, którego nie propaguję) bardziej się „opłaca” niż np. pieniądze wydawane na udział w olimpjadach.

Jan A. Szczepański, Taternik, 1936,  str. 122.

 

Zapomniana możliwość

W razie ponownego wejścia w życie konwencji turystycznej z Czechosłowacją, możliwe będą nadto wycieczki w pasie konwencyjnym, które podajemy orientacyjnie:

96. Z Hali Gąsienicowej przez Liliowe – Zawory – Wrota Chałubińskiego do Morskiego Oka (ok. 6 – 6  1/2 g.).

97. Z Hali Gąsienicowej przez Liliowe – Zawory – Przeł. Koprową do jeziora Popradzkiego (ok. 9 – 10 g.).

98. Z dol. Pięciu Stawów Polskich przez Gładką Przełęcz do dol. Koprowej (3 – 4 g.) względnie przez Przełęcz Koprową do Jeziora Popradzkiego (4 – 4  1/2  g.).

99. Z Morskiego Oka przez Rysy do Jez.  Popradzkiego (ok. 7 g).).

100. Z Roztoki przez Polski Grzebień do dol. Wielickiej (5  - 6 g.)

Władysław Krygowski, Wycieczki górskie, 1948.

 

Zapomniana ekologia

Papiery można spalić, odpadki zabrać ze sobą lub pochować pod kamieniami, by nie zamieniać pięknych zakątków górskich w cuchnące śmietniki.

Zbigniew Korosadowicz, Tatry i Zakopane, wyd. Hermes, Łódź, 1949.

 

Zapomniane czynniki

Był projekt wybudowania na Dunajcu blisko Czorsztyna zapory wodnej dla celów elektryfikacyjnych. Wody spiętrzonego Dunajca zalałyby wówczas część doliny u stóp Czorsztyna. Projekt ten wywołał jednak protest wielu czynników, które broniły pierwotnego charakteru doliny.

Jan Reychman, Podhale, Nasza Ksiegarnia, 1949, str. 40-41.

 

Zapomniane usta

Rozmowny, łatwy i koleżeński. Patrzyłam zdziwiona na jego przyjemny uśmiech i miłe, łagodne w rysunku usta. Widywałam go potem parę razy na Krupówkach. Lenin chodził zawsze w rozpiętym płaszczu.

(ze wspomnień dr Kowalewskiej-Łypacewiczowej, wg. artykułu Jana Kalkowskiego, Wierchy, 1950-51, str. 50)

 

Zapomniana l’anovka

Koleje linowe na Kasprowy Wierch i na Gubałówkę stanowią wielką atrakcję i udogodnienie dla zwiedzających. Dla celów narciarskich ma być wkrótce zbudowana kolej linowa wisząca innego typu z Zakopanego na szczyt góry Krokwi (1378 m.)                           

Tadeusz Zwoliński, Zakopane i Podhale,  1951, str. 54.

Zapomniana wąskotorówka

Miała to być kolejka wąskotorowa o 80 cm szerokości torów i długości przeszło 13 km, z tym że na przestrzeni 10 km byłaby kolejką zębatą. Trasa kolejki miała wieść z Kuźnic, południowo-zachodnim stokiem Skupniowego Upłazu pod Kopę Magury, popod Kasprowy, Beskid aż do Przełęczy Świnickiej. Projektodawcy przewidywali, że miała ona służyć eksploatacji granitów pod Kasprowym i Świnicą, oraz przewozowi drzewa, z ruchem pasażerskim do 20000 osób rocznie, Na Przełęczy Świnickiej miały być: restauracja, hotel ze schroniskiem i obrotnica dla lokomotyw.

(szczegóły projektu, złożonego w Sejmie Galicyjskim 21 czerwca 1902 r. przez Waleriana Dzieślewskiego, cytat   wg książki Stanisława Berezowskiego, Hala Gąsienicowa, 1954, str. 70-71.)

Zapomniana ulica

Nad potokiem wiedzie dróżka do stacji kolei linowej pod Gubałówką, w prawo zaś – ulica Stalina (dawniej Nowotarska)                                   

 Tadeusz Zwoliński, Zakopane i Podhale, 1951, str. 64.

 

Zapomniane miasto

Zbocza jej  [Gubałówki]  są najbardziej nasłonecznioną, bo zwróconą ku południowi, częścią Zakopanego. Tu też, po zbudowaniu dróg i przeprowadzeniu planu regulacyjnego ma w przyszłości powstać „Nowe Zakopane”.                                                                                  

Tadeusz Zwoliński, Zakopane i Podhale,  1951,  str. 69.

 

Zapomniany tor

Do jazdy na bobsleigh’ach zbudowano tor długości ok 1500 m w Kuźnicach, obecnie nie odnawiany. Nowy tor powstać ma na terenach sportowych projektowanych na stokach Krokwi.

Tadeusz Zwoliński, Zima w Tatrach,  1953,  str. 15.

 

Zapomniany wyciąg

Saniowy wyciąg linowy dla narciarzy zaczyna się przy małym budynku w kotle Suchej Dolinki u stóp Kasprowego, ciągnąc się prostą linią długości ok. 300 m do gmachu stacji końcowej. Elektryczny wyciąg linowy pokonuje różnicę wzniesień wynoszącą 102 m. Składa się on z dwóch sań, mieszczących po 20 osób. Wyciąg saniowy umożliwia szybkie i łatwe wydostanie się na szczyt po zjeździe do Kotła.

Tadeusz Zwoliński, Zima w Tatrach, 1953, str. 14.

 

 

Zapomniana melodia

Słowa: Jan Długosz

Raz, dwa lewa

Raz, dwa, lewa,

Idzie sobie Wawa

I piosenkę śpiewa

W górze płyną chmury

W dole Czarny Staw

A Wawa naprzód idzie

I śpiewa sobie tak:

 

Chodź moja Stefanio

Na tę Żółtą Igłę

Dokonamy tutaj

rzeczy niedościgłe

Będzie nasza sława

Całą wieczność trwać

Wawa i Stefania

Wawa i Stefania

Zrobią wariant H.

 

Raz na prawo

Raz na lewo

Wawa jest na Igle

Ale już nie śpiewa

Bo w dole Stefania

W górze chwytów brak

Lecz Wawa naprzód idzie

I śpiewa sobie tak:

 

Chodź moja Stefanio

Bo nas sława czeka

Jakoś cię przeciągnę

Szczyt już niedaleko

Choćbym nawet tydzień

Miał do góry iść

Wawa ze Stefanią

Wawa ze Stefanią

Wawa ze Stefanią

Drżącą jako liść.

Pierwsze wejście

Pierwsze zejście

Wawa już wykosił

Auserowe przejście

Zeszedł tak jak weszedł

Jak mucha albo ptak

I razem ze Stefanią

Śpiewają sobie tak:

 

Zrobiliśmy drogę

Drogę podciągową

Bośmy się nawzajem

Podciągali zdrowo

Nikt już z taterników

Nie dorówna nam

Wawie i Stefanii

Wawie i Stefanii

Wawie i Stefanii

Nawet Puš’kaš sam.

(ok. 1954)

 

 

 

 

 

 

Zapomniana ewentualność

W związku z ewentualną budową osiedli wczasowych na pasmie Witów-Bukowina projektowane jest przeprowadzenie autostrady łączącej Podczerwone, Witów, Płazówkę, Kościelisko, Zakopane, Poronin i Bukowinę. Autostrada poprzez Bukowinę i Głodówkę biec będzie dalej do Morskiego Oka. Podstawą komunikacji osobowej wzdłuż pasma W-B byłaby jednak kolej elektryczna łącząca poszczególne miejscowości szlaku.

              Barbara Bazińska, Bukowina Tatrzańska, 1954, str. 44.

 

Zapomniane zaznaczenie

Droga przez Skupniów Upłaz jest bowiem jednym ze szlaków przepędzania owiec na Halę Gąsienicową. […]. Trzeba też zaznaczyć, że właściwie również do historii należą wielkie rzesze turystów, wędrujących tą ścieżką.

Stanisław Berezowski, Hala Gąsienicowa, 1954, str. 19.

 

Zapomniane znakowanie

Z ulicy Krupówki […] zaczynają się znaki turystyczne niebieskie z czerwoną gwiazdką.            

   Tadeusz Zwoliński, Przewodnik po Tatrach, 1958, str. 57.

 

Zapomniana zapora

(…) przy budowie skądinąd doskonałej nowej drogi z Poronina przez Bukowinę do Łysej Polany popełniono fatalne błędy lokalizacyjne, prowadząc ją przeważnie dołem, terenami bez walorów widokowych, a  w dodatku wzdłuż potoku, który ma być spiętrzony zaporą.

(Władysław Bieńkowski, cyt. wg Przekroju z  28 maja 1961)

 

Zapomniane przyśpiewki

Lubiliśmy ostre granie

Granie ostre niesłychanie

Nie potrzeba mnożyć zdań

By zrozumieć, czym dla pań

I dla panów taka grań...

 

Grań Hrubego, grań Świnicy

Przekosiliśmy jak dzicy.

Piękna jest Pośrednia Grań.

Kiedyś też weszliśmy nań.

My lubimy ostre granie... itd.

Grzebień Wideł, Koń Lodowy

My to dawno mamy z głowy.

No a taki Ostry Szczyt

Dla nas był za tępy zbyt!

My lubimy ostre granie... itd.

 

Cała grań Morskiego Oka

Była dla nas za szeroka,

Jeden tylko Żabi Koń ...

Więc sentyment mamy doń...

(hymn Starszych Taterników, anonim, plagiat z KSP)

 

 

Zapomniany wiersz (stosować dożylnie!)

 

Jesteście tylko

Jednym z miejsc na ziemi

Punktem na mapie

 

To nasze ludzkie oczy

Przemieniają was stale od nowa

W żywe piękno

 

To nasze ludzkie serca

Pozwalają wam

Istnieć inaczej

(Maria Kalota-Szymańska)

 

 

Zapomniana prawda

Góry polskie stanowią skromną cząstkę powierzchni całego kraju, ale na nich właśnie skupia się szczególne zainteresowanie turystów, naukowców, literatów, artystów. Zarówno w czasach minionych, jak i obecnie, przyroda górska inspirowała autorów  prac naukowych i dzieł sztuki. To w górach zrodził się polski ruch ochrony przyrody,  dzięki nim dojrzewały koncepcje społeczne i filozoficzne. Obecnie ta kulturotwórcza rola gór maleje, a samo istnienie ich walorów znalazło się w niebezpieczeństwie. Z przerażeniem obserwujemy skutki rabunkowej gospodarki leśnej, niepokoją metody gospodarki rolnej i hodowlanej. Góry polskie ulegają nadmiernej zabudowie, przeważnie o charakterze elitarnej, służącej jedynie dobrze sytuowanym grupom i jednostkom.    

             (z listu X Krajowego Zjazdu PTTK do Sejmu P.R.L., 14 listopada 1981 r.)

 

Zapomniana amosfera

Zdecydowano się zatem na Kasprowy. Już na tym etapie projektu powstały pierwsze kontrowersje i protesty ze strony Państwowej Rady Ochrony Przyrody i licznych środowisk związanych z turystyką. Tylko w pierwszej połowie 1934 roku blisko 100 towarzystw, instytucji i organizacji społecznych ogłosiło protesty przeciwko planowanej budowie. Przeszło 90 pism ogłosiło kilkaset artykułów, w których dziennikarze wypowiadali się przeciw kolejce.(...) W takiej atmosferze decyzję o budowie podjęto w lipcu 1935 roku.

Maciej Pinkwart, Góry, narty, koleje linowe, wyd. Karpaty, Kraków – Zakopane, 1995.

 

Zapomniana cholera

Bo kiedy po przedeptaniu wszystkich starych, znanych szlaków znajdziesz się gdzieś daleko w wymarzonych Himalajach lub mglistej, tajemniczej Szkocji, to i tak nie opędzisz się od wspomnień i porównań. Wtedy Fang w rejonie Annapurny przypomni Ci Granaty, a wzgórza Cuillins na wyspie Skye podobne będą do Doliny Pięciu Stawów. Schronisko w Alpach, chociaż o niebo czystsze i wygodniejsze, nie zastąpi werandy w Morskim Oku... I zadasz sobie pytanie, po jaką cholerę tłuczesz się przez pół świata, skoro najważniejsze masz na wyciągnięcie ręki? 

Wojciech Lewandowski, Mirosław Pawłowicz, Tatry Polskie, wyd. Pascal. 1997.

 

Zapomniany krasnoarmiejec

Z takim człowiekiem nie wiadomo, co zrobić, najlepiej byłoby tak jak w wojsku, dać order, awans, a potem rozstrzelać.

(wg Gazety Wyborczej 6 stycznia 2000, tak miał powiedzieć wiceminister Janusz Radziejowski o dyrektorze TPN, Wojciechu Gąsienicy-Byrcynie).

 

 

Dzieci wciąż jeszcze uczą się w III klasie takiego wierszyka. Jak długo jeszcze?

W parku narodowym

Wszystko jak przed laty

Łoś dźwiga na głowie

Olbrzymie łopaty.

Żubr wystawia z gąszczu

Skudłaconą brodę.

Za płochliwą sarną

Drepce sarnię młode.

Tu nikt młodym liskom

Nie psuje zabawy,

Nikt nie zrywa kwiatów

Nikt nie depcze trawy...

 

... bo Tatry to postaw czerwonego sukna, który każdy ciągnie w swoją stronę, chcąc jak najwięcej wyszarpać dla siebie - tak mógłby powiedzieć Bogusław Radziwiłł do Andrzeja Kmicica. Gdyby nie  zdecydowane działania PTT i PTTK, Ligi Ochrony Przyrody, TPN i kilku innych instytucji, gdyby nie niekiedy przesadzone działania kół ekologicznych,  to Tatr już by nie było. A konkretnie: byłyby tylko obszarem na mapie, gdzie zagęszczają się poziomice.

Pierwszą ustawą, której celem było chronić coś w Tatrach była ustawa o ochronie kozic i świstaków w 1869 roku. Już prawie niczego nie było do ochrony: do tego roku wystrzelano niemal wszystkie kozice (zostało ok. 60) . Ustawę  (o którą walczyli przede wszystkim Eugeniusz Janota i Maksymilian Nowicki) było bardzo trudno przeforsować. Jak pisał Stanisław Eljasz-Radzikowski w 1874 r., „łatwiej przyszło pokonać ciemnotę górali niż namiętność tak zwanej inteligencji”. Kary za zabicie kozicy były dość surowe: areszt do 20 dni lub 100 złr grzywny, ale poza tym pierwsi dwaj strażnicy (Jędrzej Wala i Maciej Sieczka) „morały kładzione w uszy przestępcy popierali dotykalniejszymi argumentami”.

Pierwszy „park narodowy” w Tatrach był ściśle prywatny. Otóż w 1878 roku dobra jaworzyńsko-lendackie zakupił pruski książę Christian Hohenlohe.  Na swoich terenach ustanowił imponujących rozmiarów zwierzyniec. Zakazał turystom wstępu. Schronisko na polanie pod Wysoką przerobił na strażniczówkę. Narzekał Walery Eljasz: „Odkąd dobra Jaworzyńskie przeszły w ręce Prusaków, odtąd na obszarze Tatr do tych posiadłości należących zniknęła swoboda ich zwiedzania. Wszelkie inne najcudowniejsze zakątki doliny Białej Wody zamknięto dla gości, tylko jeden szlak na Polski Grzebień pozostał wolnym do przechodu i to tylko w kierunku doliny Świstowej”. Hohenlohe zresztą chronił zwierzęta po to, by potem do nich strzelać. „Najjaśniejszy Książę Christian Kraft Hohenlohe na tem miesci zastrczelił dnia 5ego Septembra 1924 tysięcznego capa” - głosi po polsku napis na pomniku w dolinie Hawrańskiej. Działania „ochroniarskie” księcia wynikały z pasji myśliwskiej i chęci zarobku. Dlatego i w polskiej i w słowackiej literaturze nie jest oceniany jednoznacznie, choć Słowacy piszą o nim cieplej niż Polacy. Hohenlohe bowiem podsycał spór galicyjsko-węgierski o Morskie Oko, czyniąc to zresztą wyłącznie dla biznesu. Z tego samego powodu zaproponował po I wojnie, że sprzeda Polsce Tatry Jaworzyńskie, ale Sejm uznał, że nie da pieniędzy na „kupę kamieni”.

 

Walkę o utworzenie parków narodowych w polskich górach podjęło po I wojnie z dużą energią PTT. Każda „kronika” z Wierchów z lat międzywojennych (pisana zawsze przez Walerego Goetla, z wyjątkiem ostatniej z 1938 roku) zaczyna się od szczegółowego raportu o stanie tej batalii. Argumenty były zawsze jednakie:

 

- Pan byś chciał, żeby w Tatry nikt nie chodził...

- Chciałbym, żeby było po co w nie chodzić. 

 

A oto fragment z Wierchów z 1931 roku (tom IX). Pisze znów Walery Goetel:

Akcja tworzenia górskich Parków Narodowych w Polsce odbywa się nieustannie w atmosferze bojowej. Raz zwyciężają zwolennicy tej sprawy, drugi raz jej jawni lub zamaskowani przeciwnicy. Niektórych z naszych pracowników, czy też sympatyków, opada już znużenie w tej walce. (...) Tym odpowiedzieć należy: walka o parki Narodowe trwać będzie niewątpliwie długo, poniesiemy w niej niejedną klęskę i niejeden zawód. Jeśli jednak chcemy wygrać i ocalić nasze najpiękniejsze okolice górskie od niepowetowanego zniszczenia, musimy sprawę rozłożyć na lata oraz zdobyć się cierpliwość i wytrwałość.

 

Nie obyło się bez dramatycznych zajść; gdyby doszło do nich dzisiaj, miały by zapewne gorszy przebieg:

W czasie prac komisji wojewódzkiej nad lasami tatrzańskimi doszło w sierpniu b.r. (1931) do ubolewania godnych zajść. Komisja pod przewodnictwem inż. Owczarzaka przeprowadziła badania w lasach okolicy doliny Chochołowskiej w kompleksie należącym do 7 gmin zachodnio-tatrzańskich, poczem zebrała się posiedzenie końcowe w Witowie (...) Do pokoju, w którym urzędowała komisja, wdarli się górale z kijami i ciupagami i pobili dotkliwie inspektora lasów gminnych z Nowego Targu inż. Kabłaka, a nadto inż. Owczarzaka i inż. Madeyskiego. Miejscowy leśniczy inż. Krzysiak musiał ratować się ucieczką i tylko szczęśliwego wypadkowi należy zawdzięczać, że nie doszło do prawdziwego rozlewu krwi o nieobliczalnych następstwach. Władze uczyniły, co do nich należy. Zaaresztowano winnych, co do których dalszego losu rozstrzygnie sąd.

      Jednym z częściej wysuwanych argumentów za likwidacją TPN jest to, że jest on „stalinowski”. Każdy, to choć trochę zna historię PTT dostrzeże śmieszność tego argumentu.  Nie warto go w ogóle tu zwalczać. Można tylko się smucić, że również w dzisiejszych czasach można używać gęby jako cholewy i mieć poważanie.  

      Od bardzo wielu lat (wcale nie od 10 ani 20!) lobby zakopiańskie działa tylko z jednym celem: maksymalizacji zysku z turystyki. W obecnych czasach ma to nawet niezły odzew społeczny.  Stopa zwrotu inwestycji ma być dodatnia i o co więcej chodzi? Coraz większa część społeczeństwa poparłaby wprawdzie Pawlikowskiego (p. wyżej) , ale w taki mniej więcej sposób: „Oczywiście, że chcemy, by było po co jeździć w Tatry. To właśnie dlatego zróbcie więcej wyciągów, więcej MacDonaldów, wyasfaltujcie ścieżkę na Zawrat, żeby dało się wjechać mountain-bikiem, oświetlcie Orlą Perć – można przecież wprowadzić nocne, droższe bilety i wyjdzie z tego niezły interes. A jeśli się wszystko sprywatyzuje i da każdemu po jednym szczycie, to będzie on dbał o swoje, chronił, pucował i w ogóle. Prywatne jest zawsze lepsze, a kto tak nie uważa, to jest komuch oraz cyklista i my go zaraz ciapniemy bez łeb”.


 

Anglik, Wisława Szymborska i Byrcyn-Gąsienica

 

17 grudnia 1999 roku  na Discovery Channel pokazano kolejny odcinek filmu o tym, jak pewien młody człowiek przez półtora roku (!) wędrował z Anglii do Stambułu. W naszej części Europy trasa jego wiodła dokładnie łukiem Karpat.  Bohater po przekroczeniu przełęczy Dukielskiej znajdował się jakoś tak od razu  na Ukrainie... W odcinku było o Huculszczyźnie.

      Autor  filmu prezentował przeciętną wiedzę Wyspiarzy o naszej części Europy („że Wiedeń wyzwolił pianista Pedriuski..”). Zdumienie jego nie miało granic, gdy zobaczył, jak żyją pasterze huculscy, jak się doi owce („nie wiedziałem, że to tak się robi”), Zza kadru mówił mniej więcej tak: „Jak bardzo to się różniło od tego, co naczytałem się o Europie Wschodniej, że tu tylko w szarych domach-blokach ludzie piją wódkę...”).

     Szałas pasterzy był dla naszego podróżnika „klaustrofobiczny”, za to dojenie - romantyczne i nawet wyraźnie brudne aluminiowe wiadro nie psuło mu obrazu.  A gdy lokalny Sabała zagrał nie na gęślikach wprawdzie, ale na krótkiej fujarce, zachwyt Anglika nie miał granic. „Oto prawdziwi władcy gór, na co dzień zmagający się z pogodą, porami roku i niedźwiedziami” – taki mniej więcej komentarz wygłosił zza ekranu, pewnie siedząc już w wygodnym fotelu.  „Niehigieniczne jest piękne” zdawał się wzdychać z tęsknotą. Odcinek kończył się bardzo ładnym, nastrojowym ujęciem oddalającej się sylwetki naszego turysty w zachodzącym  Słońcu na opadającej ku połoninom wapiennej grani.

    Współbrzmi z tym fragment opublikowanej w Gazecie Wyborczej recenzji Wisławy Szymborskiej książki „Sklep potrzeb kulturalnych” , którą napisał Antoni Kroh a wydał Prószyński 1999. Cytujemy:

 

Mity wokół góralszczyzny biorą początek w latach 70 XIX stulecia, kiedy to Podhale i Tatry „odkryto” i z entuzjazmem zaczęto lansować. Fizyczny typ górala wydawał się wyjątkowo foremny, jego duchowość nieskażona pańszczyzną, pro-stota jego życia godna naśladowania... Tymczasem na tej kamienistej ziemi pano-wała od wieków nędza, a nędza nie jest wylęgarnią piękności. Inteligenci z nizin podczas wypraw w wysokie góry mieli do czynienia z przewodnikami, a tych wybierano starannie. Musieli to być mężczyźni młodzi, zdrowi i na tyle silni, żeby nosić kufry z żywnością {przyp. red.: błąd: do tego był „chłopiec pod to-rbę”}, a przy przechodzeniu potoków brać na barana popiskujące damy w gorsetach {a tu nie myli się Noblistka, to był przywilej przewodników}.

 

Cóż, przysłowiowej „galicyjskiej nędzy” dawno już na Podhalu nie ma i może dlatego „lokalni mieszkańcy” ... pragną coraz więcej. Nie tylko pieniądz rodzi pieniądz, ale i pragnienie pieniędzy rodzi pragnienie pieniędzy. Żeby nie ten Byrcyn, to można by na przykład  przerobić Morskie Oko na basen z ciepłą wodą..