Szlakami
Mazowieckiego Parku Krajobrazowego.
Nasze dwie wyprawy przez Mazowiecki Park
Krajobrazowy nazwałyśmy po prostu „Wesołymi wycieczkami“. Takie było założenie
tych spotkań i chyba udało nam się osiągnąć zarówno radosną atmosferę jak i
założenia logistyczne. Wędrowałyśmy w 6 białogłów na pierwszym i w 9 na drugim
spotkaniu. Wszystkie z SKT i jedna potencjalna kandydatka na wstąpienie w
szeregi klubu.
Sobotnią, wrześniową wędrówkę rozpoczęłyśmy w Starej Miłosnej.
Tutaj spotkałyśmy się i z obrzeży Mazowieckiego Parku wyruszyłyśmy kolejno:
zielonym, czerwonym i niebieskim szlakiem w kierunku Wiązownej. Tam po
odpoczynku w Karczmie Żywieckiej wyruszyłyśmy w drogę powrotną, zmieniając
częściowo trasę. Szlaki prowadzą przez piękne mieszane lasy wawerskie,
z urozmaiconą rzeźbą terenu. Wędrowałyśmy przy bagiennych, rozległych
torfowiskach, mocno nawodnionych po tegorocznych opadach. Przeglądały się w ich
ciemnych lustrach drzewa, niektóre jeszcze zielone, inne już jesienne, a także
wysokie, uschnięte, białe pnie brzozy. Idąc dalej, mijałyśmy moreny porośnięte
pięknymi suchymi lasami sosnowymi. Na jednym z piaszczystych wzniesień
zatrzymałyśmy się na „doładowanie paliwa“. Tutaj mogłyśmy spokojnie sie
zatrzymać. Teren wokół został przez nas odkomarzony a ciepłe słońce odstraszało
natrętne „wampirzyce“. W połowie drogi zatrzymałyśmy się w karczmie. Tutaj
miałyśmy trochę pod górkę, ponieważ Elę S. ugryzła w palec osa. Było dużo bólu
i obawa, że zostanie odcięty obieg krwi do szybko puchnącego palca. Opuchnięty palec
uniemożliwiał zdjęcie pierścionka. Dramatyczną sytuację uratował kieliszek z
octem, który Ola otrzymała jako dodatek do galaretki z nóżek. Ela
wędrowała z palcem w kieliszku co najmniej następne 5 km. Kieliszek
przeszedł na własność SKT jako rekwizyt wydarzeń klubowych. Na trasie wędrówki
znajduje się skromne, ale wymowne miejsce poświęcone poległym w powstaniu
styczniowym w 1863r. oraz walczącym o wolność w 1920r. i w 1939r.
W lesie znajduje się bar leśny, więc wracajac wpadłyśmy
jeszcze na... pierogi. Przyjazny turystycznym duszom nastrój panujący w tym
miejscu zatrzymał nas na dłuższą chwilę. Kiedy wyszłyśmy z lasu, słońce
już czerwoną łuną zaznaczało zachód. W tym kierunku część koleżanek wyruszyła
do Warszawy a ja łączoną komunikacją wróciłam do pobliskiego
Sulejówka.
W równie słoneczną i ciepłą sobotę października już
w większej, bo 9 osobowej grupie, spotkałyśmy się w Wiązownej, aby szlakiem
rezerwatu rzeki Świder i Mieni powędrować do Otwocka. Trasa jest urozmaicona
pięknymi widokami meandrujących rzek. Mienia płynie przez las dosyć głębokim
korytem, do którego zsuwają się wiekowe zdrowe drzewa podmywane przez nurt
rzeki. Na zakolach rzeki tworzą się piaszczyste urwiska. Pięknie, dziko. Irenka
z nostalgią wspominała te miejsca, czerwony szlak prowadzący nad Mienią.
Ten sam, którym wędrowała kilkadziesiąt lat temu. Przy szlaku my, kobiety
wędrowniczki, próbowałyśmy objąć Bartka Mazowieckiego. To najstarszy dąb na
Mazowszu. Jego wiek ocenia się na 450 lat. Gdyby to drzewa mogły mówić. Ola
z kolei przytulała się do wiekowej brzozy a zdobytą energię wykorzystała
później na „kąpiel“ w Świdrze. Spacer wzdłuż Mieni, gdy chwilami czułyśmy się
jak w dżungli, umilały nam śpiewy lub ostrzegawcze krzyki ptactwa. Nad brzegiem
rzeki widać było świeże ślady pracy bobrów. Mienia wpada do Świdra. Drogą przy
Ośrodku Pracy Twórczej PAN „Mądralin“ przeszłyśmy na szlak prowadzący brzegiem
Świdra. I znowu kolejne chwile zachwytu. W czasie naszej wędrówki, na
jesiennej łące, zatrzymałyśmy się na popas z odpoczynkiem. Pełny
relaks.Marta wykorzystywała piękne gorące słońce i łapała opaleniznę.Niezłomna
Irenka kilkakrotnie telefonicznie koordynowała tatrzańskie zmagania
z Przełęczą Krzyżne dwójki nowoupieczonych Łazików Górskich. Ania dzieliła
się z nami ciekawostkami z podróży do Maroko, z którego wróciła
poprzedniego dnia.Kiedy wyruszyłyśmy w dalszą drogę i wydawać się mogło, że
zbliża sie kres naszej leśnej wędrówki, zdarzył się fakt, który nieźle nas
ubawił. Na leśnym dukcie, w piasku leżał telefon komórkowy.Długo trwało
szukanie właściciela tej komórki przez Olę. Było przy tym dużo śmiesznych
sytuacji wynikających z rozmów z osobami z listy kontaktów. A kiedy
już właściciel telefonu został namierzony, snułyśmy marzenia, co nam gość
zaoferuje w zamian za przekazanie cennej zguby. Marzył nam się nawet obiad w
Otwocku dla naszej całej dziewiątki. Tam właśnie Ola miała przekazać komórkę i
tam kończyła się nasza piękna przygoda z Mienią i Świdrem. Zguba została
zwrócona, facet się tak ucieszył, że zapomniał ojczystego jezyka w g.... i
wykrzyknął „unbelievable“ a w podziękowaniu wyciągnął... batonika Milki. To
było rozbrajające. A że tego dnia przeszłyśmy ponad 18 km, to zgodnie
stwierdziłyśmy, że warto ten miły dzień dla ducha zakończyć czymś smacznym dla
żołądka. Na zakończenie udałyśmy się na dworzec w Otwocku, skąd wesołą SKM-ką,
z wesołej wycieczki, wesołe dziewczyny wracały do swoich domów.
Zapraszamy do galerii zdjęć z wycieczek. Niektóre zdjęcia
były robione komórką stąd ich słaba jakość. Zdjęcie nóg to zagadka – do kogo
należą?
zapraszamy do galerii
Tekst i zdjęcia
Teresa Starczewska