Numer XII
Hillary i Tenzing
Scianka
Błękitny Krzyż
Na wulkanie
Zycie klubowe
I co jeszcze?
Czarnohora
Wigilia
Czarnohora

 Na początku sierpnia 1999 r. odbył się wyjazd w przepiękne, urzekające i dzikie (jeszcze!) góry ukraińskie – w Gorgany i Czarnohorę. Nie był to – co prawda (a szkoda, bo byłoby jeszcze fajniej) – wyjazd klubowy, ale nasz Klub był reprezentowany (godnie, a jakże!) przez kilka osób. Organizator tej wyprawy trekkingowej, Antoni Pasich z Przemyśla zadbał o przejazdy i wyżywienie grupy (20 osób – z całej Polski).

Przejazdy i poruszanie się po górach – to już była atrakcja sama w sobie! Kto nie próbował pokonywać "dróg" gorgańskich, gdzie samochód (demobil po armii) dosłownie tonął w gęstym, śliskim błocie na stromych, bardzo pochyłych zboczach (a spacer pieszo po takiej "drodze" – to dopiero przygoda!), silnik ryczał, z rury wydechowej spaliny i dym dosłownie buchały, pasażerowie byli bledsi ze strachu z minuty na minutę – a miejscowy kierowca niewzruszenie prowadził do przodu całą tą machinę, ten nie wie co to dreszcz emocji.

Organizator zadbał, by nikt z uczestników wyprawy nie był głodny i zorganizował prawdziwą "wyżerkę", którą na dodatek przygotowywały ukraińskie gospodynie. Dzięki temu mieliśmy okazję spróbować prawdziwych miejscowych specjałów – z mamałygą (pycha!!!) na czele! A teraz kilka słów o tym, w poszukiwaniu czego tam pojechaliśmy. Góry. Prawdziwe morze gór. Nie do pokonania i nie do zdobycia. Każdy kolejny spędzony tam dzień upewniał nas, że podobnego masywu o takim ogromie – i jednocześnie dzikości – nikt z nas nie miał okazji oglądać do tej pory.

         Tam nie mowy o oznakowaniu szlaków – przecież nie ma żadnych szlaków!!!Nie ma dobrych i dokładnych map, więc poruszanie się w takim terenie – to prawdziwa sztuka! Drogi właściwie nie istnieją, a te które są, w czasie deszczu (który pada bardzo często) zamieniają się w rwące strumienie i błotniste rynny. Trzeba naprawdę wytrawnego przewodnika, aby się nie zgubić – a i takim zdarzają się pomyłki!

W górach nie ma turystów, nie ma śmieci, jest spokojnie, cicho, czysto i przepięknie. Gęsty las trwa niewzruszenie od wieków. I nie wiadomo – czy cieszyć się czy martwić tym, że są to góry niezagospodarowane jeszcze. Co prawda nie ma tam wyciągów, schronisk turystycznych, ale za to wody można napić się prosto ze źródła, a stojąc na jednym ze szczytów – oglądać można krajobrazy nie będąc rozpraszanym widokiem mas turystów.

Czarnohora i Gorgany ukazały nam swoje oblicze i w deszcz i w słońcu – zawsze są majestatyczne i urzekające. Na pewno jeszcze tam zawitamy, aby wędrować po bezdrożach, słuchać huculskiej muzyki, cieszyć się gościnnością mieszkańców i odpoczywać.